Nie wiedziałem że rozwój gospodarczy to "kredytowy rausz"...
A widzisz.
Niestety w obecnym systemie są to zjawiska często powiązane ze sobą.
Po za tym w każdym "normalnym" kraju bierze się kredyty po to żeby rozwijać się, czy to w biznesie czy to w gospodarstwie domowym (raty na lodówkę czy tv to też kredyt).
Tutaj i masz rację i jej nie masz - owszem, bierze się kredyty, ale w obecnym systemie nie jest to niestety powiązane z "normalnością".
Miałbyś rację całkowitą gdyby w obecnym systemie funkcjonował "normalny" kredyt. Taki z pełną rezerwą - to jest kredyt korzystny i pożyteczny.
Problemem zaś i największym draństwem obecnego systemu jest tzw. "rezerwa cząstkowa", która w skrócie polega na tym, że bank może Ci udzielić większego kredytu niż ma środków na rachunkach. I jeżeli poziom rezerwy ustalono na np 3% to znaczy, że z każdych zdeponowanych 3 zł bank może udzielić 100 zł kredytu. W efekcie odsetki płaci od 3 zł (bo tyle jest zdeponowane) a pobiera od 100, tworząc 97 złotych z niczego.
W efekcie kredyt zamiast być dobrem rzadkim, którego należy udzielać z rozmysłem na sensowne zakupy/przedsięwzięcia obecnie jest zwykłą ofertą finansową rozdawaną prawie każdemu chętnemu, bo jego zasoby są wręcz niespożyte. W efekcie kredyty udzielane w systemie rezerwy cząstkowej są rozdawane lekką ręką (bank nie musi troszczyć się o bezpieczeństwo depozytu - dba jedynie o zysk z kredytu) i często kończy się to nietrafionymi decyzjami.
Patrząc od strony praktycznej: jeżeli w sytuacji obecnego przykręcania kurka będziesz widział rozgrzebane do połowy budowy domów albo coraz więcej banerów "sprzedam mieszkanie" to możesz być pewien, że to są skutki źle udzielonych kredytów ludziom, którzy nie powinni ich dostać, bo ich nie było stać.
I tu leży pies pogrzebany: w zbyt dużej podaży kredytu (nie mającego pokrycia w depozytach), która bierze się z tego, że banki udzielają ich nie w ilości adekwatnej do złożonych depozytów tylko w ich wielokrotności.
W efekcie ten proces prowadzi do tego co nazwałem "kredytowym rauszem" (bo puste pieniądze są jak te puste kalorie z wychylanych kolejno kieliszków szampana) w postaci "boomu gospodarczego" - bo sporo inwestycji finansowanych tanim, łatwo dostępnym kredytem zwyczajnie nie ma ekonomicznego sensu. Wliczając w to samochód kupowany z salonu czy wakacje na Seszelach (jeśli mowa o kredytach konsumpcyjnych).
Po czym przychodzi moment żeby powiedzieć "sprawdzam" i mamy recesję, bo tani kredyt doprowadził do wielu nietrafionych decyzji ekonomicznych. Gdyby kredyt musiał mieć pełne pokrycie w depozytach byłby udzielany ostrożniej, rzadziej dochodziłoby do błędów i tym samym nie powstawałyby choćby bańki spekulacyjne kończące się spektakularnymi krachami.
No ale weź i odbierz bankierom prawo do produkcji pieniądza z powietrza. Teoretycznie tyleż proste co w praktyce niewykonalne.