Pawełek pewnie wściekł się, że ludzie dobrze zarabiający woleliby coś innego, niż mieszkanie w wynajmowanym pokoju z hałaśliwą humorzastą studentką za ścianą. Mógłbym teraz wyliczać ale nie ma sensu, wszystko podrożało, ale powiększyły się też zarobki więc powiedzmy jest po równo. Różnica w kwestii mieszkanie jest taka że w 2008 roku za 600zł szło kawalerkę wynająć. Dzisiaj pokój za 600 to już rzadkość, chyba że to cena bez rachunków, wtedy i tak wyjdzie 750-800.
Wszystko jest pompowane przez frajernię, która wynajmuje klitki wielkości garderoby u rentiera za 7 stów. Potrzebne są tu państwowe regulacje, ale w kraju miłośników Korwina jest to niemożliwe, bo chłopaki zadławią się śliną krzycząc "komuuuuunizm!!!".
Pierwsze zaoszczędzone pieniądze ludzie powinni wydać na jakieś podstawowe szkolenie dotyczące finansów osobistych albo coś w tym stylu bo wiedza w tym temacie w narodzie jest bliska zeru.
Pierwszą zasadą na tym szkoleniu powinna być zasada by nigdy nie mówić że samodzielny kąt do życia jest dla wybranych, a mała kawalerka z własną kuchnią i łazienką to coś więcej niż podstawa do życia. Drugą zasadą na takim szkoleniu, prowadzonym zapewne przez orłów pokroju Dr. Metzena, by nie mówić "nie działa? dziwne, u mnie działa".
A w ogóle, to w 2008 roku średnie wynagrodzenie wynosiło 2943,88 zł brutto, czyli 2095,65 na rękę. Więc albo zawyżasz swoje oszczędności o jakieś 400 zł, albo jednak zarabiałeś więcej niż średnia krajowa i teraz tylko rżniesz biedaka
Pawełek Ci powie, że wystarczy zrobić kurs spawacza i spłacisz kredyt 300k w 2 lata