"Doctor Strange", film piękny, poruszający, będący nie
mającym porównania oraz dolnych i górnych limitów doświadczenia doznaniem dla zmysłów człowieka, niczym gigantyczna, atakująca naszą percepcję, masa bodźców. Pojęcie czym jest ,,rzeczywistość", i jak względnym może być ona zjawiskiem, w taki oto ,,rozwalający" mózgowie w drobny molekularny chłam, sposób, zaprezentowano właśnie w "Doktorze Strange'u". Wczoraj, akurat obejrzałem tę produkcję, po raz któryś z rzędu; tym razem wiele wątków w filmie dało mi lepszy obraz w zrozumieniu tego, co miało miejsce w kulminacji Sagi Infinity MCU, w "Avengers: Endgame"!
Gdy usłyszałem ten kawałek muzyczny, jeszcze bardziej poddałem się wirtuozerii świata mistycyzmu Doctora Strange'a. Jak bajecznie rozprowadzona emocjonalność i wspaniałe domknięcie kreacji abstrakcyjnych rzeczywistości i wymiarów uwydatnionych w filmie!