No bo Hyperion to jest tzw. powieść szkatułkowa, a Opowieści... bazują na schemacie pokrewnym, ale nieco luźniejszym - tzw. kompozycji ramowej. Tak czy siak, oba egzystują w literaturze od bardzo dawna i są tez z powodzeniem stosowane do dzisiaj, by wymienić choćby hity Mitchella: Widmopis czy Atlas Chmur.
Diuna to pierwsza książka SF, która pokazała mi w latach 80., że oprocz Lema tez są inni bogowie (choc oczywiscie tych pierwszych bogów kocha się do konca i najbardziej). Niestety, jak dla mnie, kontynuacja to już nie to samo (łagodnie mówiąc o samym Herbercie, a o pozostąłych kontynuatorach nie wspominając).
W kwestii zas Gibsona, to niestety inne jego rzeczy sa - imo rzecz jasna - słabsze, nie mają takiego rażenia jak Trylogia Ciągu, choć stylistycznie starają się, przynajmniej niektóre, ją naśladować, by wymienić tutaj chocby Trylogię Mostu. Mocno odmienna jest natomiast "Maszyna różnicowa", pewnie też dlatego, że pisana wspolnie ze Sterlingiem - mnie się podobała, ale nie jestem do konca pewien, czy przypadkiem nie głównie za sprawą Królowej Maszyn - Ady Lovelace Byron, której od dawna jestem zagorzałym fanem.