Oczywiście, że ma i to właśnie redaktor merytoryczny jest od wyłapania tego typu "machnięć" autora. Problem w tym, że wiele współczesnych wydawnictw olewa solidne rozpoznanie proponowanego tekstu i potem mamy takie "kwiatki" jak w "Jeziorze Pejpus" Jerzego Pluty. Natomiast zupełnie już osobną sprawą są wielkolechickie "produkcje", które mają swój jasno sprecyzowany cel (a nawet dwa). Skoro jednak podoba ci się pochodna pracy Bieszka i nie dostrzegasz "subtelnej" różnicy pomiędzy niedopilnowanym w fazie korekty opracowaniem, a zamierzoną manipulacją to ja już nic na to nie poradzę. Mogę ci tylko współczuć. Pewne jest natomiast że z prowadzonej przez ciebie biblioteki nie skorzystam.