Bite dwa tygodnie lektury, ale całość "Do Adolfów" za mną. Co prawda dałoby się przerobić to szybciej, bo Tezuka pisze bardzo płynnie, jednak czytanie na tempo nigdy nie było moim ulubionym sposobem, a już zwłaszcza przy tytułach, które jednak lepiej przyswoić sobie na spokojnie i bez pośpiechu.
Tak więc po kolei. Co prawda w tym przypadku chyba nie jest to najważniejsze, ale zacznę od grafiki, bo tu i ówdzie pojawiają się głosy, że kreska nie pasuje do treści i przeszkadza w lekturze. Osobiście muszę powiedzieć, że uwielbiam te rysunki Tezuki. Jego kreska jest bardzo czysta i z jednej strony oszczędna, ale zarazem szczegółowa - może nie aż tak w przypadku samych postaci, ale już tła są rysowane całkiem drobiazgowo. Bohaterowie co prawda wyglądają jakby wyrwali się z kreskówek Disneya (a taki gestapowiec Lamp to już w 100% zbir ze starych przygód Myszki Miki), ale ja tu widzę kupę stylu i absolutnie świadomy wybór autora, a mimo tej kreskówkowości postaci dalej jestem w stanie określić rysunki Tezuki jako realistyczne i nie było w nich nic, co wybijałoby mnie z lektury. Oczywiście są momenty mocniej karykaturalne, jak choćby ta strona powyżej, ale taki już zdaje się styl autora, który nawet pisząc poważną fabułę nie zapomina, w jakim medium tworzy i z czego się wywodzi. Poza tym nie ma tego aż tak dużo, żeby faktycznie przeszkadzało w lekturze, a jeżeli każde pojawienie się takich fragmentów kogoś mocno razi, to pozostaje tylko zagryźć zęby albo odpuścić, bo chyba taki już urok mang Tezuki. Osobiście nie przeszkadzały mi tego typu zagrania i absolutnie je kupuję, jako część stylu autora, a już pomijając wszystko inne, poprzez wprowadzanie kontrastu do fabuły dają po prostu ciekawy efekt.
Przechodząc do kwestii samej historii. Ciężko mi się wypowiadać na temat nieścisłości historycznych, bo nigdy nie byłem ekspertem w tej dziedzinie i tak po prawdzie, gdybym nie czytał powyższych komentarzy, jestem pewien, że sam nie zauważyłbym żadnych zgrzytów. Tak więc nie jest to coś, co przeszkadzało mi w lekturze, ale zdaję sobie sprawę, że mogłoby tak być, jeśli lepiej znałbym temat i w pełni rozumiem osoby, dla których może to być minus. Uznanie natomiast dla wydawcy za opracowanie materiału i sporą ilość przypisów wyjaśniających (lub próbujących wyjaśnić) rozbieżności. Miłym dodatkiem jest też kalendarz wydarzeń z Japonii i ze świata, pojawiający się za każdym razem, kiedy akcja przenosi się do następnego roku - ale tutaj nie wiem, czy to zasługa Waneko, czy też zawarte to było w oryginalnej mandze. Inna sprawa jednak, że tak naprawdę wojna jest tu tylko tłem dla opowiadanych wydarzeń.
A tych jest tutaj sporo, jako że na całość składa się przeszło 1200 stron, a główna akcja rozpisana jest aż na 11 lat. Tezuka prowadzi fabułę bardzo skrupulatnie i wszystko sprawia mega przemyślane wrażenie. Autor łączy motywy epickiego dramatu, historii wojennej, czy politycznego thrillera, którego osią są poszukiwania dokumentów wyjaśniających prawdziwe pochodzenie Hitlera z ukazaniem codziennej rzeczywistości ludzi dotkniętych wojną. Tezuka splata ze sobą losy kilku postaci, na których konflikt odcisnął swoje piętno i rozwija każdego bohatera osobno. Pozwala obserwować wydarzenia z punktu widzenia obu stron i raz po raz stawia jednej postaci na drodze inną, rozwijając ich relacje i zachodzące pomiędzy bohaterami interakcje. Przy czym na całej długości tych dwóch tomów posuwa fabułę do przodu, nie zapominając ani na moment o wątku przewodnim i przygotowując grunt pod nieuniknioną konfrontację. Ale poza warstwą rozrywkową, która sama w sobie stoi na wysokim poziomie, nie zabrakło miejsca na komentarz społeczny. Tezuka dba, by trzon opowiadanej historii cały czas stanowiły postacie wrzucone w wir wydarzeń i może zabrzmi to z deka banalne, ale słynne "ludzie ludziom zgotowali ten los" w gruncie rzeczy dobrze odzwierciedla treść tego komiksu. Tak naprawdę każda ze stron jest też po części ofiarą systemu, wychowania czy wyjątkowo dobrej propagandy lub innych uwarunkowań z zewnątrz i każdy bohater przeżywa własny dramat. Tezuka sprzeciwia się systemom budowanym na ideologii podziałów, w imię których ludzie są gotowi otwarcie wypowiadać sobie wojny i zwraca uwagę, że zawsze najbardziej cierpią zwykli ludzie, którym przyszło żyć w danych czasach, a role, jakie sobie nadajemy bardzo łatwo mogą się odwrócić. Na pewno ma to jakieś odzwierciedlenie w jego własnej biografii, bo w końcu sam przeżył II światową.
Lektura naprawdę solidna, angażująca i pozostawiająca poczucie dobrze spędzonego czasu. Przez kolejne rozdziały się płynie i objętość nie stanowi żadnej przeszkody, chociaż jak wspomniałem na początku, co jakiś czas warto przystopować i dać sobie chwilę przerwy. Choćby po to, żeby spędzić trochę więcej czasu z tą historią, bo zapoznać się z nią na pewno warto.
Tak na marginesie, to mimo że "Ayako" powstało dobre 10 lat przed "Adolfami", to zdaje się, że może całkiem dobrze sprawdzić się, jako następna lektura od Tezuki. Zaprezentowano w niej z kolei czasy powojennej Japonii, jest utrzymana w podobnym tonie, a fabularnie niejako kontynuuje motyw zepsucia i upadku zasad. Ja już czytałem wcześniej, ale po lekturze tych dwóch tomów nabrałem ochoty na powtórkę.
Wracając jeszcze do samego wydania - dalej jestem zdania, że przydałyby się jakieś fajne obwoluty do tych tomów, bo spośród exclusive'ów od Waneko te dwa wyglądają najsłabiej, ale nie będę jakoś przesadnie narzekać, bo sam fakt dodruku bardzo na plus.