Sam przeczytałem już kilka pozycji od Junjiego Ito ("Tomie", "Black Paradox", "Gyo", trochę shortów) i szczerze nie poczułem jakiejś miłości do jego twórczości. "Gyo" totalnie mi nie podeszło, reszta była lepsza (najbardziej spodobał mi się "Black Paradoc"), ale generalnie pozostałem bez zachwytu, a spodziewałem się czegoś więcej po tym, ile osób pozytywnie wypowiada się na temat jego prac. Nie do końca podoba mi się konwencja tych mang, w której przedstawiony świat momentami znacząco odbiega od prawdziwego - na zasadzie, że to ewidentnie nie jest "nasz" świat, różne dziwne rzeczy zdają się być na porządku dziennym i nikogo nie zaskakują - poza tym niektóre pomysły Ito uważam za głupie i część tych historii, które znam czytało mi się dosyć ciężko. Nie miałem więc jakichś większych planów na dalsze zaznajamianie się z jego twórczością, tymczasem przy okazji ostatnich dodruków skusiłem się na zamówienie "Frankensteina", o którym słyszałem, że utrzymany jest w nieco innym stylu i przede wszystkim to adaptacja powieści Shelley. Za którą autor otrzymał zresztą Eisnera, co było dodatkowym argumentem do zapoznania się z tą pozycją.
Składając zamówienie nie miałem świadomości, że tytułowa historia stanowić będzie tylko połowę objętości tego tomu, a resztę wypełnią inne opowiadania Ito. Wg opisu z okładki jest ich 10, natomiast znacząca większość z nich składa się na serię opowieści o niejakim Oshikirim, który mieszkając samotnie w dużej posiadłości co i rusz napotyka na swojej drodze dziwne sytuacje. Początkowo byłem dosyć sceptycznie nastawiony, natomiast im dalej, tym bardziej zaczęły mi się podobać te historie, a szczególnie w momencie, gdy okazało się, że wszystkie fragmenty zaczynają układać się w jedną całość, a wszystko, co do czego do tej pory miałem wątpliwości (np. dlaczego pomiędzy tymi historiami występują pewne rozbieżności i czy ma to w ogóle jakiś sens przyczynowo-skutkowy, czy po prostu autor wrzucał tego samego bohatera do różnych fabuł) zaczęło wynikać bezpośrednio z tematyki samej opowieści. W sumie postać Oshikiriego pojawia się w 6 odcinkach, które jako całość oceniam pozytywnie. Podoba mi się pewna klamra, która to wszystko spina, ale również poszczególne historie prezentują się całkiem udanie - są różnorodne tematycznie, niekiedy nieoczywiste, a momentami faktycznie niepokojące.
Po skończeniu przygód Oshikiriego, które zajmują ok. połowę objętości tego tomu, przechodzimy do tytułowego "Frankensteina", który zdecydowanie jest tu daniem głównym. Mówiąc krótko - komiks jest świetny. Ito z ogromną zręcznością prowadzi tę klasyczną fabułę, a akcja zgrabnie idzie do przodu zahaczając o szereg tematów znanych z pierwowzoru, które w wersji mangowej wydają się wcale nie mniej interesujące. Mamy więc i kilka poważniejszych rozważań, motywy zabawy w Boga czy powolnego popadania w obłęd pod wpływem swoich ambicji, nieoczywistą moralność postaci oraz przebieg fabuły ciążący mocno w kierunku dramatu. Historia jest angażująca i bardzo płynnie napisana, dzięki czemu wsiąka się w nią natychmiastowo i do samego końca utrzymuje w zainteresowaniu. Całość wydaje się dość stonowana i utrzymana w duchu klasycznej historii grozy, natomiast graficznie autor pozwala sobie na trochę szaleństwa - idealnie odnajduje się w rysowaniu trupów, fragmentów ciał i wszystkich odrażających rzeczy, które wynikają z fabuły oryginału. Również sam wizerunek bezimiennego tworu Frankensteina uważam za udany, udało się też dobrze uchwycić go jako postać nie do końca złą, zagubioną i na pewno niejednoznaczną, ale przy tym stanowiącą ogromne zagrożenie. Zarówno od strony fabularnej, jak i graficznie historia ta stoi na wysokim poziomie i nie obraziłbym się, gdyby doczekała się jakiegoś samodzielnego wydania - idealny materiał na twardą okładkę i powiększony format, na pewno tytuł godny lepszej edycji (mimo że ta nie jest zła i w niczym nie przeszkadza przy czytaniu).
Na koniec dostajemy jeszcze kolejne 4 historie, aczkolwiek to już są takie czyste zapychacze. Na szczęście krótkie, bo wszystkie zajmują razem ok. 20 stron. Jak dla mnie niczego nie wniosły do tego wydania - "Piekielny pogrzeb lalki" to dosyć głupawy pomysł, "Nie ruszaj głową" niezłe, a ostatnie dwa komiksy to historyjki o piesku matki Ito - utrzymane raczej w obyczajowo-komediowym tonie. Można przeczytać, ale też nic by się nie stało, gdyby ostatnia strona "Frankensteina" stanowiła również zamknięcie całego tomu. Generalnie jednak odebrałem całość bardzo pozytywnie i na pewno sobie zostawię. Poczułem się nawet na tyle zachęcony, by dać kolejną szansę innym mangom Ito - na tyle, że już zamówiłem sobie kolejne dwa zbiory opowiadań.