Kurde, ja nie wiem, mnie się bardzo podoba dyptyk Sioban - Blackmore. Uwielbiam głos rogu, mgłę i statek wpływający między klify, celtycki klimacik, świetnie to narysował Rosiński, fajną, choć prostą historię walki dobra ze złem. Uwielbiam niebieskiego stworka, który przewija się też przez inne frankofońskie klasyki na mojej półce: Historię wyssaną z sopla lodu i W poszukiwaniu Ptaka Czasu, zwanego również Pelissą. Był taki czas, kiedy wszystko czego dotknął Rosiński było dla mnie złotem: Thorgal, Szninkiel, Yans, Western, Skarga, Skarbek... Mogę do tego wracać w nieskończoność.
Szninkiel jest najbardziej z nich wszystkich zrobiony pod nagrody. Wielka mesjanistyczna intertekstualna opowieść krzycząca "dawać te nagrody!", bo oto Kubrick, bo oto Biblia. A gdzieś z boku przeżywa przygody Sioban ze swoim niebieskim stworkiem i też jest fajnie.