Ciemność skusiła mnie okładkowymi sloganami, wszak miała to być po mistrzowsku narysowana opowieść o walce toczonej z mrocznym przeznaczeniem w świecie zdrady, kłamstw i wypaczonych wartości. Opowieść pod którą podwaliny położyły groza i okrucieństwo.
Nic z powyższych nie jest prawdą.
Idąc zgodnie z kolejnością wytyczoną przez okładkowy blurb. Ciemność narysowana jest w najlepszym wypadku przeciętnie, daleko pracom Vincenta Mallié do mistrzostwa. Żadna ilustracja na stu pięćdziesięciu stronach nie zwróciła mojej uwagi, nie zrobiła specjalnego wrażenia. Ludzie, wiedźmy, potwory, zwierzęta, uzbrojenie, sceny batalistyczne, architektura, emanacje sił tytułowej ciemności, wszystko to jest jednakowo monotonne i schematyczne - po prostu nudne. Tła nie obfitują w szczegóły, twarze postaci drugiego i trzeciego planu też bywają ledwo zarysowane. Nie ma czego oglądać, zawiesić przysłowiowego oka. Zdecydowane 3/7.
Pozostaje jeszcze "walka toczona z mrocznym przeznaczeniem w świecie zdrady, kłamstw i wypaczonych wartości". Cała historia robi równie duże wrażenie, co ilustracje. Świat w założeniu okrutny, ponury i wypaczony nie został ukazany w najmniejszym nawet stopniu. Autorzy ograniczyli się do głównego wątku, czytelnik nie dowiaduje się więc niczego o realiach opowiadanej historii.
Odniosłem wrażenie że adnotacja "tylko dla dorosłych" dotyczy jakiejś odrębnej klasyfikacji w rodzaju "tylko dla dorosłej młodzieży", a miałem nadzieję uniknąć young adult. Na stronie siedemdziesiątej trzeciej w dość gwałtowny i nieoczekiwany sposób zginęło dziecko - jeszcze niemowlę i był to chyba najmocniejszy moment w całym komiksie. Później powróciły nuda i nijakość. Ukazano wprawdzie przemoc, krew, nagość i seks, wszystko jednak w sposób dziwnie uładzony i wykastrowany, takie przynajmniej odniosłem wrażenie.
Główną bohaterką jest dziewczyna z okładki - Islena. Córka króla i demonicznej istoty znanej jako Melirena. Islena miota się i szarpie, częściowo opętana przez ducha matki, walczy z mroczną stroną swej natury, odtrąca to znów zachęca adoratora Arzhura, próbuje rzucić się w przepaść, trochę marudzi, a trochę histeryzuje. Taka to właśnie główna bohaterka, nie przekonująca w najmniejszym nawet stopniu. Arzhur i reszta dzielnie statystują, wygłaszają swoje kwestie by wreszcie zginąć, bo historia nie ma happy endu.
Solidne 3/7.
Podobnie oceniłem opowieści ze świata Akwilonu - 3/7. Po lekturze Ciemności zmieniłem zdanie, Akwilon zasługuje jednak na wyższą ocenę. Ciemność to jeden z najsłabszych komiksów fantasy jakie czytałem. Potencjał na dobrą historię został zmarnowany, głownie za sprawą nijakich ilustracji, banalnego podejścia do tematu i braku klimatu. Opowieść mogła wręcz ociekać klimatem gęstym i smolistym, wyszła mdła, nijaka i nudna.