Końcówka stycznia, a na moim rozkładzie pierwszy przeczytany komiks w tym roku... Od dłuższego czasu moje zainteresowania i spędzania czasu coraz mocniej rozmijają się z komiksem, aktualnie Marvel i DC nie oferuje już kompletnie nic poza papką dla mas, a pomysły za zaszokowanie czytelników wołają o pomstę do niebios. Tym bardziej cieszę się że w końcu się przełamałem, a mój wybór padł na Badlands.
I siadło, dla mnie to super pozycja na dziadowską pogodę za oknem i gwarancja dwóch godzin świetnej rozrywki. Nadspodziewanie dobrej rozrywki. Pisząc szczerze bardzo szybko wyrobiłem sobie pozytywną opinię tym komiksem, Piotr Kowalski zarzucił zachęcające plansze, tu klimaty dzikiego zachodu, tam wstawkę z marynistyczną nutką a to w połączeniu z szybko dającymi się polubić bohaterami stworzyło sympatyczne wejście w serię.
Co najważniejsze trybi scenariusz, nie odczuwałem znużenia lekturą. Każda z trzech części oferuje inne doznania zarówno pod względem estetycznym jak i w odkrywaniu tajemnicy głównej bohaterki. Zjawiska nadprzyrodzone zostały uchwycone w wywołujący dreszczyk emocji sposób, wykorzystując otoczenie w którym przebywają aktualnie aktorzy wydarzeń. Piotr Kowalski porządnie się przyłożył do swojej pracy, dzięki czemu możemy podziwiać efekty jego pracy na stałym, bardzo wysokim poziomie.
Pikanterii oraz świeżości dają również dialogi pomiędzy czwórką bohaterów. Pomiędzy nimi wpleciono niuanse które mobilizują je do działania w trudnych momentach. Dano im również czas na ewolucję w osądach, postacie nie są jednowymiarowe.
Opisywana całość daje naprawdę pozytywny efekt i osobiście mogę z czystym sumieniem polecić Wam Badlands. Podczas lektury nie zauważyłem zgrzytów w tłumaczeniu, lektura jest płynna. Kolorki są świetne, także nic tylko czytać. Dajcie ponieść się przygodzie