Avengers vs X-Men całość
Długo zajęło mi skompletowanie całego eventu, ale w końcu (przez przypadek) się udało. I teraz tak, jakbym nie zwracał uwagi za totalnie zdziczałe i idiotyczne zachowanie bohaterów (Capa, Scotta) to oceniłbym całość na taki dobry z minusem. Co tu dużo pisać, czyta się przyjemnie i sprawnie. Cały konflikt wypada poważnie, znając przeszłość wiemy że szykuje się porządna jatka. Tyle że X-Men od lat zmierzają w moim przekonaniu ku zobojętnieniu, te zmiany poglądów a wręcz charakterów wypadają momentami żenująco i można zacząć się zastanawiać o cóż tam w ogóle chodzi. Cyclops jest nabuzowany hormonami jak nastolatek bez dostępu do Internetu, albo taki z blokadą rodzicielską na koncie... Scenariusz jak to zazwyczaj bywa (przy eventach) mocno chaotyczny, brakuje mi tam chwili na przegrupowanie, zastanowienie się czy nie lepiej rozegrać kolejną partię w inny sposób niż ładowanie się po mordach...
Kluczowy moment też z lekka nie wypada przejmująco.
Skoro na fali uniesienia mocą Phoenix'a Scott demoluje Xaviera to chociażby graficznie mogło to przejść do kanonu, w scenie gdy na przykład promień przepoławia profesora na pół, albo wycina mu dziurkę w serduszku.
Cokolwiek innego niż takie zwykłe pym jakby Spider-Man walną torebką złodzieja przed chwilą mu odebraną. Dramaturgia? Obce słowo!
Sklejając to jednak w całość fun z lektury był, także jak zaznaczyłem we wstępie oceniam dosyć wysoko.