Jeden z ważniejszych tytułów komiksowych przeczytany. Z powodu nadmiaru książek, komiksów i permanentnego przy tym w opozycji braku czasu zabierałem się za niego dwukrotnie. Przy pierwszej próbie i po przeczytaniu pierwszego tomu bez żalu stwierdziłem że jednak mam ciekawsze pozycje do przeczytania lub po prostu do zaliczenia. I tak po niemal roku doszedłem do momentu, a i to na zasadzie chybił trafił, po okładce, gdzie ponownie wpadł mi w ręce Y... Jak na mój gust podstawowe zagadnienie, problem zepchnięte na ostatnich kilkadziesiąt stron. Tak, rozumiem, że to opowieść drogi, wszystko ma swoje miejsce i czas, zanim stanie się to, musi i powinno być mnóstwo nieprawdopodobnych, żwawych i miałkich scen, przeskoków czasowych, różnorodność krajobrazów, form przekazu, miłości do siebie samego, do tej samej płci bliźniego, wszystko takie trendy i.... oczywiste. Irytujący bohater raczej chłopak, z pewnością nie mężczyzna. Brutalna, zjawiskowo piękna płeć słabsza(sic), niemal każda kolejna aktorka tej opowieści zgrabna, szczuplutka o nienagannej cerze, z odpowiednim biustem, czyhająca na okoliczności do uprawiania seksu, miłości, ideolog społeczny, znawca teorii świata, teologii i innych konfucjańskich myśli. Zbyt wiele barw wokół postaci, a większość niemal identyczna w zachowaniach. Każda niby skrywa w sobie jakieś tajemnice, ale tą jedyną okazuje się przyziemna chęć bycia złym, aroganckim, przemądrzałym, bądź jak główny bohater po prostu naiwnym, nijakim niczym balast plecak, który wyładowaliśmy butelkami do skupu. Seks, przemoc, władza, próżność, to wszystko prawda, która jawi się nam w dniu dzisiejszym. Tyle tylko, że to już było, jest i pewnie będzie. Liczyłem na coś więcej. Plus za spójności, za wiedzę, krajobrazy, czy też świetnie narysowane i łatwe do odróżnienia postaci. Ciekawi mnie opinia kobiet na temat tej pozycji. Raczej cieszę się, że już mam zaliczony ten komiks. Nie wydaje mi się, abym powrócił do niego, a kilkanaście takich pozycji już mam w dorobku czytelniczym. Teraz czas na coś innego. Może Łasuch, może Skalp, może Donżon, a może kolejna książka, choć po Updike'u muszę nieco ochłonąć... Pozdrawiam wszystkich wymieniających. Przepraszam za lekką rękę, ale jestem w drodze do pracy. Miłego dnia