Trzeci tom Epika Punishera trzyma w mojej ocenie poziom poprzedników. W sumie nie ma tu za bardzo o czym pisać - to klasyczny Punisher z tamtych czasów. Gdyby te zeszyty były wtedy wybrane przez redakcję TM-Semic, dziś podchodziłyby pod regułę nostalgii tak samo, jak te wybrane.
Najsłabszym punktem wydają mi się te zeszyty z Dr Doomem. Mają one nieco inny ton i chyba taki był zamysł autorów, aby dodać tu trochę takiego marvelowskiego "zabili go i uciekł".
Średnio podeszło mi rozwiązanie fabularne z pierwszej części, gdzie
Frank w okresie pobytu w Wietnamie dostaje stały oklep od innego typa, który jest po prostu od niego lepszy. To trochę zdejmuje z Punishera aurę superkomandosa, którym zrobiono go po przejściu do cywila - byli lepsi, od których zawsze zbierał lanie. Hm...
Zastanawiają mnie kolory w tym epizodzie o łodzi podwodnej. Wersja TM-semic wypada tu o wiele lepiej. Kolory w Egmoncie mają bardziej ograniczoną paletę. Strasznie tu dużo odmian zieleni i ciemnego błękitu.
Podobnie jest w epizodzie o gangu motocyklowym: tu z kolei dużo czerwieni, również na twarzach, gdzie w TM-semic było to bardziej wygładzone. Jeśli to jest reguła wszystkich nowych edycji Punishera, to dużo tracimy.
Tłumaczenia mają fajne różnice między sobą. Tak samo jak w TM-semic, tak Egmontowi nie udało się ustrzec przed zabawnymi pomyłkami. Ale ogólnie tłumaczenie oceniam na plus.
Czy tłumacze robiąc przekład widzą to, co tłumaczą, w sensie akcji na kadrach? Zastanawia mnie, czy brak takiego wglądu nie jest przyczyną mylenia formy żeńskiej z męską, innej interpretacji idiomów itd.
Najlepszy epizod to końcowy Kingdom Gone. Chuck Dixon w super formie. Jestem ogromnie ciekaw, co ten autor dowiezie teraz w ramach Rippaverse. Graficznie co kto lubi, dla mnie dobór ilustratora mógłby być lepszy.
Napisałem, że nie ma o czym pisać, a tu proszę. Ale warto, żeby ten tom nie ucierpiał z powodu "braku nostalgii", bo jest dobry i warto się z nim zapoznać. Tylko tyle.