Ja stoję po drugiej stronie rzeki. Cenię Punishera Ennisa, bo to stoi na wysokim poziomie. Ale jego przedstawienie Franka to dla mnie wynaturzenie i obraza postaci. Pokazał on gościa, który po prostu lubi zabijać, ma w dupie rodzinę, a może wręcz ją zwyczajnie poświęcił (te głupoty w końcówce Borna). Takiej postaci nie umiem lubić i ciężko mi sympatyzować z jego działaniami. Bardziej bym widział, że Punisher to jest człowiek, którego złamała wojna (widział wiele zła na wojnie i zrobiono z niego maszynkę do zabijania), a ostatnią nitkę, która łączyła go z tym światem, przerwało morderstwo jego rodziny. Ennis doskonale zna tematy wojenne, więc mógł przedstawić zniszczonego żołnierza, ale chyba wygrała jego nienawiść do superbohaterów i napisał, co napisał. Równie dobrze mógłby wymyślić, że Batman cofa się w czasie i nasyła zabójcę na swoich rodziców albo Superman cofa się w czasie i doprowadza do zagłady swojej planety, bo obaj lubią toczyć walkę ze złem. No jest to najzwyczajniej głupie.
Punisher w swojej nieustającej walce niczym nie różni się od innych superbohaterów (normalny motyw komiksów bez końca), z tym że on zabija. Czy ma równo pod kopułą - pewnie nie. Tak samo można spytać, na ile normalni są pozostali superbohaterowie, którzy może nie zabijają, ale poświęcają swoje życia, narażają swoich bliskich na stres czy zagrożenia ze strony psycholi. I Punisher nie zabija z zemsty, bo wtedy rzeczywiście wystarczyłoby, że wykończyłby morderców swojej rodziny. System nie umiał ukarać zabójców jego rodziny, więc zrobił to sam (dlatego m.in. jest teraz na cenzurowanym). I robi to dalej, bo nic innego mu w życiu nie pozostało.