Najnowszy egmontowy epic, a ostatni jaki w wydal Marvel to zbior, od ktorego jak podejrzewam - sporo osob sie niestety odbije. Kobyla ta zawiera kilka graphic novels (tytulowy Return to Big Nothing, Intruder, czarno-bialy Kites oraz Kingdom Gone), to co Tm-Semic wydal w zeszytach 8 i 9/91 oraz najslabsze numery dziwolagi, w ktorych Punisher staje naprzeciw postaciom z calkowicie innej ligi niz jego, a sa to Dr Doom oraz grupa cyborgow - Reavers. Zawartosc zamyka Annual z 1990 roku, czyli kilka krotkich, nie zwiazanych ze soba opowiesci. Wszystkie historie sa co najwyzej bardzo przecietne (mowiac najdelikatniej jak tylko potrafie) zarowno pod wzgledem scenariuszowym jak i graficznym. Nie zanalazlem w nim absolutnie nic wybijajacego sie, no moze jedna annualowa opowiesc zilustrowana przez Texa, ale to promil biorac pod uwage grubosc tego albumu. Nostalgia w tym epiku nie zadziala, bo zeszysty ktore sie kiedys juz ukazaly to w moich oczach sa jednymi z najslabszych. Chociaz jestem fanem Punishera od pamietnego czerwca 1990 roku, to Return to Big Nothing nie polecam. Mam wszystkie wydane dotad oryginalne wydania, ale ten jest zdecydowanie do pominiecia. No chyba, zejestescie hardcore'owmi komplecistami.