Skompletowałem sobie i w końcu przeczytałem całego MAXA.
Nie powiem, całkiem całkiem. Jak dla mnie o dwie klasy lepsze od M.KNIGHTS.
Grafika do przyjęcia, a scenariuszowo trochę mieszanka. Statystycznie co druga historia
mnie wciągnęła. Ale całość ogólnie na +.
Dwie rzeczy mi najbardziej zgrzytały. Punisher jako Superman, w zasadzie niezniszczalny.
Ciężko poraniony, luz. Dzień dwa i już gotowy do dalszej akcji

A druga sprawa, wiek bohatera. Powoli dobijający 70-tki gość robi co chce z kim chce. Poważnie ?
Z tym drugim wiąże się głębsza refleksja.
Na mój gust seria o Punisherze trochę za późno wystartowała (1987). Owszem w tamtym czasie,
gdy na ekranach rządzili Sylwek, Arnold i Czak, nieźle się to wpisało w trendy. Do tego
film z Dolphem też był ładnym uzupełnieniem. Ale czas, a co za tym idzie wiek Franka nie stał
w miejscu. Już kiedy czytałem semiki, a akcja działa się w latach 90-tych czułem pewien dyskomfort.
Bohater jako weteran z Wietnamu wydawał mi się trochę podstarzały i anachroniczny.
A Marvel jeszcze przez lata decydował się na dalsze jego starzenie się. Niby logiczne ale trochę
zaczęło się z tego robić fantasy.
Mamy olbrzymią lukę w życiorysie Punishera z lat 1976-1986 i przygody z tego okresu chętnie
bym sobie poczytał. Kurczę, ile nas ominęło. To właśnie wtedy Punisher powinien być w życiowej formie.
Tylko czy ktoś na to pójdzie ? Aktualni twórcy jak i czytelnicy zdecydowanie chyba wolą skupiać się
na teraźniejszości (albo dla odmiany wybiegają w daleką przyszłość).