pozostawienie czytelnika z uczuciem pustki. Nie dowiedziałem się, po co tytułowy spisek został zawiązany. Konstrukcja intrygi wydaje mi się niepełna i szkoda, że Slott nie poświęcił więcej miejsca na zbudowanie porządnego podłoża pod historię. Druga sprawa, która kompletnie mi nie pasowała to ulokowanie Bena w roli nowego Jackala - jest to sprzeczne z charakterem postaci, który obserwowaliśmy przez lata. Sam origin Bena - moim zdaniem jeden z najlepszych w świecie Marvela, wspaniale pokazywał w jaki sposób ta postać jest ukształtowana. U Slotta postać ta jest moim zdaniem pisana zupełnie poza swoim charakterem - tak jakby nie był to Ben. Nie przekonuje mnie również przybranie przez Bena tożsamości Jackala - jego największego prześladowcy. Tym bardziej mi to nie pasuje, bo skoro oczekuję akceptacji swoich działań z klonowaniem (wskrzeszaniem) zmarłych, to zależałoby chyba na jak najlepszym "piarze", a przybranie tożsamości szaleńca i przestępcy raczej temu nie służy. Postaci Bena, jako głównego "złola" nie kupuję zupełnie. Kolejnym minusem jest brak nadania opowiadanej historii odcieni szarości. Zmarli powracający do życia, kurcze któż by nie chciał mieć znów przy sobie bliskich, którzy odeszli? Ale nie ma wątpliwości, że to ingerencja w naturę i naturalny porządek rzeczy. Kwestia jest niejednoznaczna, tymczasem mamy tutaj zarysowane bardzo wyraźne dwa stanowiska i nic pomiędzy nimi