Skoro już jesteśmy przy 15 tomie, to dobry moment, żeby pokusić się o pierwsze podsumowania.
Jak Wam się czyta Marvel Origins? Czytacie seriami czy po kolei?
Ja pokonałem pierwszą niechęć, zagryzłem zęby i przebiłem się przez te najgorsze i najbardziej infantylne opowiastki (czyli właściwie te pierwsze) i przestały mi niejako przeszkadzać. Ale o ile nauczyłem się czerpać jakąś dziwną masochistyczną przyjemność z lektury tych ramotek, o tyle zatrważająca liczba błędów, literówek, połkniętych literek i dziwacznych tłumaczeń zabija już przyjemność satysfakcję z czytania. I zastanawiam się, za co ja płacę tak dużo, skoro tomiki są póki co najcieńsze, a najgorzej przygotowane ze wszystkich kolekcji...