Cześć.
Nie jestem kaczkomaniakiem i kaczych komiksów nie kupuję praktycznie wcale, a czytam niewiele, ale może to błąd.
Mam ŻiCSmK, a teraz jest dostępnych kilkanaście tomów pięknie wydanych Kaczogrodów oraz "Wujek Sknerus i Kaczor Donald". Wszystkich na pewno nie kupię, ale zastanawiam się nad zakupem po jednym z tomów każdej serii na próbę.
Gdybyście z każdej serii mieli wybrać jeden, to który by to był?
(oczywiście "Wujek Sknerus i Kaczor Donald" 4 i 5 odpadają, bo niemal w całości powielają się z ŻiCSmK).
Trochę spóźniony, ale powiem tak: jeśli chodzi o Barksa, to musisz się przygotować, że jego komiksy są zauważalnie inne niż historie Rosy. Barks nie starał się na siłę naginać wszystkiego do continuity, nie miał w głowie dokładnej chronologii swoich komiksów i przede wszystkim - nie starał się tworzyć tak szczegółowych historii z tak boleśnie dokładnymi badaniami źródłowymi i zakorzenieniem w faktach historycznych jak Rosa. Ponadto Rosa celował w dłuższe, przygodowe komiksy - Barks tworzył zarówno takie utwory, jak i krótsze humorystyczne oraz żartobliwe jednostronicówki.
Opowieści Barksa w tonie są inne, stworzone tak, że dzieci przeczytają je z radością, a dorośli przy odrobinie dobrej woli znajdą w nich ukryte głębokie tematy, czasem nawet dość pesymistyczne mimo humorystycznego charakteru historyjek. Musisz chyba po prostu spróbować jeden tom i zobaczyć, czy Ci podejdzie taki sposób opowiadania historii.
Gdyby dostępny był już tom listopadowy, "Stawiłem sobie pomnik i inne historie", to poleciłbym Ci właśnie ten, ponieważ zawiera on dużo komiksów z różnych powodów uznawanych za ważne lub prezentujące wysoki poziom w twórczości Barksa. W ogóle gdyby ktoś chciał kupić tylko jeden komiks z kolekcji Barksa, to doradzałbym właśnie ten.
Z obecnych tomów może sugerowałbym "Moją snów dolinę" - tytułowy komiks to właśnie moim zdaniem przykład historyjki, która pod przygodowym sztafażem skrywa głębsze, czasem dość gorzkie obserwacje co do ludzkiej natury.
W zeszłym miesiacu raz jeszcze podjąłem próbę, tym razem z Rosą - tomy 2, 3 i również się odbiłem. Generalnie ot takie sympatyczne opowiastki z morałem zdecydowanie dla młodszych czytelników. Nie rozumiem o co tyle szumu.
Co do Rosy - wiele osób, pisząc o jego komiksach, wyróżnia dwie fazy twórczości: przed "ŻiCSM" i po nich. Jego komiksy po "ŻiCSM" są zauważalnie bardziej złożone, dłuższe, kontynuują tendencje z "Życia" pod względem drobiazgowych badań. Jeżeli więc chciałbyś spróbować jeszcze raz, to doradzam kupno jakiegoś tomu, który ukazał się po tomie 4 i 5 (ta uwaga dotyczy też Mruka, który również zaczął od "ŻiCSM").
Też bardzo lubię Wehikuł czasu i bardzo chętnie bym przeczytał całość. I właśnie mi przypomnieliście, że Egmont chyba wejdzie w kolejne frankofońskie kaczki i myszy. Bardzo czekam na oba tomy Coseya.
A ta nowa seria to przypuszczam będzie Gottfredson. Bo w sumie co innego? Chyba żeby zaczęli wydawać takie ładne albumy z włoskimi komiksami z Gigantów jakie widziałem w Niemczech. W Gigantach były fajne parodie klasyki typu Dracula z Myszką Miki bardzo ładnie rysowane. Na dobrym papierze i ładnie wydane w twardej oprawie mogłyby dobrze się sprzedawać w księgarniach.
Nie "chyba wejdzie", tylko na pewno
Na razie wiemy, że wyjdą dwa albumy Trondheima: "Mickey's Craziest Adventures" i "Horrifikland" oraz jakiś trzeci nieokreślony tytuł, który pewnie poznamy w katalogu.
Co do Gottfredsona - ja bym bardzo chciał, najlepiej na podstawie szczegółowego wydania Fantagraphics, ale to duże ryzyko IMHO.
Na Gottfredsona nie należy moim zdaniem patrzeć jako na "komiks Disneya", bo kiedy on robił swoje paski, to jeszcze nie było w kulturze takiego szablonu jak "tematyka Disneya" - to były pierwsze lata istnienia Myszki Miki w ogóle i Floyd miał mniej więcej czystą kartę. Gottfredson to jest pasek komiksowy z lat 30.-50. XX wieku - czasem przygodowy, czasem humorystyczny. A paski komiksowe na naszym rynku nie radzą sobie tak super, z wyjątkiem pewniaków takich jak "Garfield", "Calvin i Hobbes" czy "Fistaszki" - zwłaszcza jeśli mówimy o paskach z dawniejszych czasów. Nie wiem, czy nasz rynek przyjmie taki kawał archiwalnego komiksu. Ci fani komiksu, których interesują takie klimaty i historia gatunku, mogą machnąć ręką, bo pomyślą, że to "Disney". Z kolei ci, którzy chcą normalnej opowieści Disneya, mogą po pierwszym tomie odrzucić, "bo to takie dziwne i stare".
Z tych powodów na następną kolekcję typowałbym jednak "PKNA"