Komiks obrośnięty legendą jeszcze przed oficjalną premierą w Polsce. Zapowiadany, wyczekiwany to zaś znów zapowiadany i tak przez długie letnie, zimowe czy deszczowe dni, wieczory czy poranki. Taurus w końcu niczym Terminator pokonał setki Skrulli, wróć... Non Stop Comics brutalnie wyrwał konkurencji z gardła kolejną pozycję Ricka Chalidova Remendera i tak oto ja, człek wstający z kurami tuż po 6.00 (trochę mnie z tymi kurami poniosło, te małe groźne zwierzątka atakują znacznie wcześniej) po 8 h tyrania w pracy przy wentylatorach skierowanych i ustawionych na fulla, postanowiłem przełamać impas i coś poczytać. Na przekór Hefajstosowi.
Deadly Class. Wiedziałem, za co się zabieram. Spodziewałem się czegoś absolutnie zafiksowanego jak Smith w butelce. Jednak...muszę się przyznać iż mimo, że obliczyłem na liczydle skalę błędu, jedna z kul przeleciała przez pokój i wpadła do wazonu pełnego kwiatów eee po prostu pustego wazonu.
Sztos! Jeden tomik i polubiłem wszystko. Scenariusz. Bohaterów. Pomysł. Zamysł. Rysunki. Kolory. Tempo. Zmiany. Charaktery. Zabiegi z kadrami, scenę w kiblu, zmienność perspektyw.
Remender tworząc Deadly Class i dzieląc się tym ze światem, stworzył patową sytuację. Bo to trochę tak jakby dzielił się kwasem. Serio, po tym komiksie można mieć halucynacje i jazdy. A obok tego odnoszę wrażenie, że mieszają się z tym wspomnienia, uczucia zawarte w ciele i umyśle autora. Lata 80. to nie moja bajka, nie było mnie jeszcze w planach, więc gówno wiem jak to wyglądało na żywo. Jedne kultury odchodziły w niepamięć, pojawiały się nowe, coraz dziwniejsze nacechowane odmiennością. To co się aż tak drastycznie nie zmieniło to podziały w szkołach, były są i będą. Landrynkowe gwiazdeczki, napakowani drwale, pozostające w cieniu słodkie twarze, cała masa szarych uczniów, kilku wykluczonych z własnej lub niewłasnej woli. Scenarzysta spina to klamrą ale robi to bez ceregieli, ot wstawia pionki na planszę i okazuje się, że to działa i dosłownie po chwili czytelnik kuma o co kanan i normalnie ten teges czuje się jak u siebie w domu.
Nie, nie tego się spodziewałem. Jasne jest szkoła i są uczniowie. i to byłoby na tyle. Dalej Rick tworzy pierwszą epicką przygodę, po której nie wiadomo czego się spodziewać.
Nie będę przesadzał z ocenami, napije się jeszcze wody życia ze srebrzystej szklaneczki i zapowiem Wam nowinę, warto było czekać. Mocne 8.