Nowy Rok - i nowy kierunek w Transformersach... Po pewnym rozczarowaniu, jakim był tom "Serca ciemności" i "Plaga" (strasznie zmarnowany crossover, co zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę, kto go tworzył), samodzielna seria Jamesa Robertsona baaardzo mnie ucieszyła. Już "Śmierć Optimusa Prime'a" miała urokliwe momenty, ale tomik 53. ląduje bardzo wysoko w moim rankingu "momentów zwrotnych". Nic w tym (jeśli myśleć o komiksach przygodowych w ogóle) strasznie odkrywczego, ale jakoś tak wyszło, że zgrane żarciki i ironiczne rozczarowania w wykonaniu "zagubionych w kosmosie robotów" i dały uśmiech, i faktycznie tchnęły innego ducha w dość powtarzalne w numerach czterdziestych scenariusze. Kojarzyło mi się to z "Międzynarodową Ligą Sprawiedliwości" przez cały czas (Rodimus makes Guy Gardner's spirit present..) i bardzo się ucieszyłem, gdy na potwierdzenie jakby zobaczyłem na koniec okładkę na stronie 183, a potem jeszcze "przyklepał" to wprost Robertson w drugiej części wywiadu. Jakby ktoś chciał "wskoczyć" do serii i spróbować "nowych" Transformersów (a wspomnianą serię DC lubi) - to jest dobry moment. 2021 będzie (najpewniej) ostatnim i chyba fajnym rokiem kolekcji. Jeśli podobnie miło będzie w serii Barbera...