Kiedy wydawnictwa robią jakiś babol, to mamy prawo je za to krytykować (o ile jest to krytyka rzeczowa i nie zmienia się w męczenie buły przez dwadzieścia stron wątku...). Jeżeli Egmontowi obrywa się za takie błędy, jak to wycofane wydanie "W krainie baśni" albo rozkładówki w "Wojnie domowej", jeśli Mucha zbiera cięgi za rozkładówki w "X-Statix", a Kurc za gęste literówki w swoich komiksach, to mamy też prawo ganić taką ideę, jak drukowanie czterech planszy komiksu na jednej stronie.
I dla mnie to nie jest "miły dodatek", tylko głupi pomysł. Skoro Egmont dostał po uszach, bo pomniejszył o kilka centymetrów wydanie "Kleksa", to co można tu powiedzieć? W tym zeszycie Cooke zastosował specjalny zabieg stylistyczny - każdy z okresów w życiu Hala namalował innym stylem. Mały Hal jest we własnym stylu Cooke'a z "Nowej granicy" (wzorowanym trochę na Kirbym). Młody Hal jest w stylu Gila Kane'a, który rysował Green Lanterna w Srebrnej Erze, w tym w pierwszym zeszycie z przygodami Jordana. Starszy Hal jest narysowany w stylu Neala Adamsa, który współpracował przy legendarnym runie "Green Lantern/Green Arrow". Tyle że powodzenia w zauważeniu i docenieniu tego, gdy każda plansza komiksu jest mniejsza od smartfona.