Bazyliszek: "Druga część przygód All Star Squadronu też jest dla mnie średnia".
Bo to faktycznie rzecz, która z perspektywy współczesnego czytelnika wydać się może nużąca. Nieprzypadkowo, bo już wówczas gdy była po raz pierwszy prezentowana (tj. w roku 1983) zamierzenie stylizowano ją na sposób opowiadania komiksowych historii z przełomu lat 60. i 70. czyli okresu w trakcie którego Roy Thomas napisał najwięcej swoich uznanych fabuł. To jest dokładnie ten sam schemat jak wydany u na album "DC Comics: Pokolenia" czy zapowiedziana na sierpień realizacja "Zero Hour 30th-Anniversary Special" czyli z myślą o czytelniku starszym i przywiązanym do dawnego modelu komiksowego opowiadania, acz wciąż chętnym by nabywać także współcześnie powstające produkcje. Na pewno swoje w kontekście "All-Star Squadron" robiła (i robi nadal) nostalgia, zjawisko dla wielu warte co najwyżej obśmiania, ale dla jednak wartej uwzględnienia grupy czytelników niezmiennie istotne. Stąd nie dziwię się, że także na początku lat 80. nie przegapiono okazji by zadbać także o nich. Dla mnie ten tom to właśnie m.in. z tego względu propozycja nie do przegapienia, ale także z powodu sporej ilości zamieszczonej publicystyki. Powtarzam się po raz kolejny, ale pod tym względem ta kolekcja jest absolutnie bezkonkurencyjna.