Bohaterowie i Złoczyńcy t. 68. All-Star Squadron: Kryzys na Ziemi Prime – i po lekturze. Chwilę to trwało, bo i zbiór rozpisany „na gęsto”, a do tego całkiem obszerny. Osobom odchowanym na współcześnie rozpisywanych komiksach tej realizacji bym nie polecał. Chyba że wykazują co najmniej okazjonalne zacięcie antykwaryczne.
Jako wielbiciel Złotej Ery DC miałem mnóstwo radości z rozpoznawania perypetii „Stowarzyszonych i Sprawiedliwych” w wersji Ultimate A.D. 1981. Znać przy tym, że Roy Thomas (tj. szanowny pan scenarzysta, który zmuszony był wówczas pożegnać się z Marvelem) dołożył starań by nie zabrakło licznych smaczków i nawiązań do przygód tych postaci publikowanych w toku lat 40. Ma się zatem poczucie łączności z superbohaterską prehistorią, która gdyby nie zamiłowanie do „trykotów” takich twórców jak Gardner Fox i John Broome, być może okazałaby się epizodem w dziejach komiksowego medium bez na szczęście zaistniałej kontynuacji.
Przy okazji udało się nie tylko podarować drugą młodość Amerykańskiemu Stowarzyszeniu Sprawiedliwości, ale w dalszej perspektywie powołać do życia nową generacje metaludzi skupionych w drużynie Infinity Inc. (notabene bardzo urokliwa seria). Ponadto udzielał się w tym przedsięwzięciu rozpoczynający swoją aktywność Jerry Ordway, co dla mnie już samo w sobie jest bardzo dużą wartością. Krótko pisząc: rzecz w dobrym guście, choć nade wszystko dla wielbicieli rozrywkowej klasyki.