Niby czytasz moje posty michał81, ale chyba tylko te fragmenty do których chcesz się przyczepić bez powodu. Już ze dwa razy napisałem w tym temacie, że wydanie takiej mieszanki zeszytów z "Gotham Central" a nie normalnego tomu 1 lub 2, to porażka. Porażka i wydawcy Hachette i DC które dało licencjonodawcy tak złożony komiks do kolekcji, bez możliwości zmiany. Teraz to piszę trzeci lub czwarty raz. Mam nadzieję, że w końcu michał81 zauważy tą moją krytykę.
Ja w komiksach preferuję ciągłe żarty, humor i onlinery. Jak w JLI, albo New Avengers 1. Tego typu poprowadzoną fabułę. Jak zwykle oczerniasz mnie swoimi kłamstwami.
W "Mrocznym Rycerzu" z 2008 roku Nolana Joker zabił burmistrza Gotham. Ze snajperki zabił Gordona podczas pogrzebu komisarza. Znaczy niby nie on, ale na jego zlecenie. Jest scena w której policjant na komisariacie idzie bić Jokera w sali przesłuchań a on oczywiście go pokonuje, zabiera mu broń i ucieka z komisariatu. Ja widzę te podobieństwa między komiksem a filmem. Jeśli ty nie, to się różnimy.
Przed wszystkim to pokazanie działania policji w Gotham, dokładnie tytułowego oddziału. Tam nie ma jednego głównego bohatera, a jest ich kilku. A ci najbardziej znani, poza Montoyą, są zepchnięci na drugi plan. Batman tam jest jak na lekarstwo, pojawia się w kilku scenach i tyle go widziano w komiksie. Ta seria stawia na relacje pomiędzy postaciami (jest sporo obyczajowych wątków), ale przed wszystkim to kryminał.
Relacje między postaciami, które mnie w ogóle nie interesują, bo w Gotham City są tylko pionkami. Co to za kryminał, w którym niby pokazane nam są losy śledztwa prowadzonego przez policję, które to śledztwo nie daje żadnych rezultatów? Na końcu i tak wpada Batman i rozwiązuje sprawę. Nawet Montoyę lesbijkę uratował Nietoperz a nie jej koledzy z wydziału. Jak mam brać na poważnie fabułę, w której niby Batman jest w migawkach, ale wszyscy mówią ciągle i głównie o nim. To jest obsesja. I chciałoby się stanąć po stronie porządnych policjantów z Gotham, ale przynajmniej w tych trzech epizodach oni nie rozwiązali żadnej sprawy. Żadnej. Tylko narzekali na Batmana i na samo Gotham, że jest tu przestępczość. To może ją do diabła niech zaczną zwalczać? To tak jakby na środku drogi zapadła się ziemia. Ale zamiast zasypać dziurę, to postacie tylko narzekają na dziurę i zaczynają chodzić do niej naokoło, nie rozwiązując sedna problemu.
Jasne, Gotham to miasto Batmana. Jeśli ktoś się upiera by robić serię poświęconą zwykłym policjantom tego miejsca, to ja liczyłem, że pokaże ich w takim świetle, że jednak coś robią, coś potrafią, rozwiążą jakieś śledztwo sami. I nie mówię, że to musiały by być sprawy super ludzi. Jakieś zwykłe morderstwo, zwykli przestępcy, a tam gdzieś w tle Batman ugania się np. za Riddlerem. Nie ma czegoś takiego, przynajmniej w tej próbce. Policja zawsze natyka się na super złoli, kompletnie sobie nie radzi, na końcu Batman rozwiązuje sprawę. W serialu Gotham to było jeszcze bardziej śmieszne, bo nie było Batmana i zwykle sami się musieli załatwiać, albo Gordon łapał ich jak już zabili stosy ludzi i im się amunicja skończyła.
Czyli może i Rucka z Brubakerem chcieli dobrze, ale tylko utwierdzili mnie w przekonaniu, że policja w Gotham to banda nieudaczników. Oczywiście też skorumpowana do cna. I jeśli pojawi się jakaś dobra postać, to głównym celem policjantów z Gotham jest ją sprowadzić do parteru i w coś wrobić. To też było w serialu, gdy Gordon zaakceptował rządy Pingwina na pewnym etapie rozwoju fabuły. Bo każdy miał na każdego haka i nic dobrego nie dało się zrobić.