Po drodze z pracy, szybkie zerknięcie na witrynę pobliskiego kiosku i kupione. Jeżeli chodzi o zewnętrze to zdecydowanie najładniejsza kolekcja komiksowa spośród tych dotychczasowych, białe tło i niebieskie wstawki przyjemnie się komponują a na pierwszym planie tytuł i okładka, logotypy zepchnięte gdzieś w głąb i bardzo dobrze, niestety znowu polakierowane są tylko te kolorowe elementy. W środku w stosunku do tomu od Egmontu znajdziemy dodatkowy Annual czyli jeden zeszyt na plus. Każdy zeszyt przedzielony dwoma okładkami jedną podstawową i jedną będącą wariantem (tutaj autorstwa Tima Sale'a czyli olbrzymi plus, chociaż trochę szkoda że to same ilustracje ja wolę widzieć jak okładka wyglądała rzeczywiście) czyli lepiej niż Egmont, który drukuje wszystko ciurkiem a okładki wrzuca na koniec (o ile wogóle). Tłumaczenie nieco bardziej dosłowne niż w poprzednim wydaniu tak na pierwszy rzut oka i co dosyć zabawne wydaje się, że jego autor obrał sobie za punkt honoru aby zmienić w nim dosłownie wszystko, porównałem kilkanaście dymków i wszystkie się różniły. Ogólna jakość druku w Egmoncie jest odrobinę jaśniej i szczerze mówiąc odrobinę ostrzej, wydanie Hachette wygląda jak najbardziej w porządku, ale punkcik na stronę egmontowej edycji. No i w końcu Hachette po 9 latach zauważyło, że istnieje coś takiego jak spis treści, czyli nareszcie możemy sprawdzić bez problemu jaki zeszyt wyszedł dokładnie w którym roku i miesiącu oraz kto był w ekipie artystycznej. Do tego składana ulotka reklamowa, którą możemy zamienić w plakat, nie podejrzewam żeby ktokolwiek tutaj oklejał mieszkanie plakatami z Batmanem (no może jeden taki nie byłbym zdziwiony w sumie), ale jak będzie taki kaprys to można.
Ogólnie już dawno postanowiłem, że prenumeratę będę brał, ale z racji braku miejsca zrobię identycznie jak z kolekcjami Star Wars i Transformers czyli zostawię trochę tomów, tych które mi się najbardziej spodobały a większość sprzedam, ale tak sobie teraz patrzę na ten komiks i coraz bardziej się obawiam, że cały ten misterny plan skończy się tym, że będę upychał 100 tomów gdzieś za szafami.