Wczoraj obejrzałem sobie odcinek animowanego Batmana, pt. "Christmas with Joker" i nakręcony hypem sięgnąłem po pierwszy z brzegu album na półce z tymi postaciami, czyli Snyderowską "Śmierć rodziny". Po kolejnej lekturze (poprzednia miała miejsce w momencie polskiej premiery) muszę stwierdzić, że jest to chyba najlepszy album wspomnianego scenarzysty z nietoperzem w roli głównej.
Zazwyczaj nie przepadam za komiksami w którym przewijają się tłumy kolorowych batmanowych pomagierów, ale w tym przypadku zupełnie mi to nie przeszkadzało. Co ujęło mnie w tym komiksie to atmosfera grozy i zagrożenia, którą buduje scenarzysta. Joker nie jest w tej opowieści głupawym gansta-koleżką, który po raz kolejny chce dopiec Bruce'owi. W wersji Snydera urasta niemal do pozycji zła wcielonego z powodu którego wszyscy, łącznie z głównym bohaterem, mają cały czas pełne majty. Dobrze się to czyta.
Świetna rzecz i jak dla mnie nietoperzowe opus magnum Snydera. Szkoda, że potem było już tylko gorzej :/