1 Toppi - Kolekcja
2 Burns - Ostatnie spojrzenie
3 Schuiten/B.Peeters - Mroczne Miasta
4 Andreas - Dryfy
5 Caza - Arkhe/Lailah
6 BWS - Potwory
7 Larcenet - Blast
8 Cosey - Jonathan
9 Trondheim/Sfar - Donżon
10 Cothias/Juliard - 7 żywotów krogulca
Toppi iberalez!! Burnsa znałem wcześniej, ale z przyjemnością przeczytałem 2 kolejne razy pod rząd (bo tak podobno wypada:). Mroczne wciąż rządzą! (jak dla mnie zbyt wiele na raz, ale lepiej za dużo, niż za mało).
Krogulca wcześniej znałem jedynie początek, po dawce 7 albumów entuzjazm nieco zelżał, ale wciąż to świetny oldskulowy frankofon w najlepszym wykonaniu. Nie jestem pewien, ile odpryskowych serii jestem w stanie łyknąć, pewnie niewiele, ale spróbuję... comitam!
Donżon, mimo powszechnej opinii o równej formie serii, dla mnie osobiście zbiorczaki nr 3 i 4 słabsze niż dwa pierwsze. W czwórce aż 3 albumy mocno średnie, ale za to jeden wybitny.
Jonathana znam całego, polska edycja dobrą okazją do powtórnej uczty. Polecam wahającym się.
Andreas i Caza: głosuję na albumy szortów, które znalazły się w magazynie Relax. Nie bardzo chce mi się wchodzić w dyskusję, co konkretnie jest komiksem (na który wolno głosować), a co nim nie jest. Dla mnie komiksami są np. zbiory krótkich historii Andreasa i Cazy (obojętnie jak zaprezentowane - w integralu, pojedynczo, w odcinkach, itp.), a nie jest magazyn (z różną zbieraniną hitów i szitów). Jeśli liczącemu głosy to nie pasuje, to niech policzy po swojemu, albo niech nie liczy w ogóle.
Edit: zapomniałem wspomnieć o 2 grubasach: Potworach i Blaście. Bardzo dobre pozycje, ale.... hmm, ciężko mi to przechodzi przez gardło - jak dla mnie obaj autorzy chyba bardziej zapatrzeni w swoje "dzieła życia" niż ich przeciętny czytelnik. Zazwyczaj gdy planuje się spłodzić swoje opus magnum, wychodzi gorzej niż bez takich planów (.....jeśli wiecie, co chciałem powiedzieć....)