Mnie rok temu dopadł kryzys półkowy. Sprzedaż przeczytanych rzeczy idzie opornie, gdyż komiksy słabo nadają się do wysyłania przez granicę. Ciężkie, więc koszty i delikatne. Szykuje mi się przeprowadzka i miałem zamiar sprzedać więcej niż zdecydowałbym się normalnie, ale pomimo niskich cen 35%.50% i 65% wartości sprzedał mi się ułamek tego co wystawiałem. Ludzi interesują głównie pewniaki inwestycyjne, a nie kupno komiksu samego w sobie. Jest duża różnica względem sprzedaży np gier w big boxach. Wysyłałem paczkę 0,5kg z jedną grą o wartości 500-1000zł.
Teraz już się zapakowałem i kolekcja wygląda tak
Drugi problem to selekcja. Jeszcze gdy wrzucałem w tematach kolekcji swoje nowe nabytki, to sam zacząłem się ograniczać prawie wyłącznie do rozpoczętych serii. Powiedzmy od dwóch lat, nowości to bardzo przesiany i niewielki procent nabytków, a mimo to dotarłem do ściany gdzie sam nie chcę już tyle wydawać na komiksy. W październiku po Festiwalu uzbierało się zakupów za 1800zł. Zjechałem do 1000 rezygnując np z She Hulk, Wolverine, odpuściłem w części wielotomowe mangi, albo kupiłem tylko jeden tom Lovecrafta ale głównie Egmontowi się dostało, gdyż mam nadzieję że ich komiksy będą dłużej dostępne na rynku. Gdy już czułem, że wykonałem konieczne cięcia, to wjechała Tytusopedia. Bez pardonu dawaj pięć stów w najbardziej oblężonym czasie. Wnerwiłem się wtedy i jej nie zamówiłem. Zobaczymy, jak będzie dostępna po nowym roku, ale kryzys objawia się tym że pękam. Dociera do mnie, że jeśli nie zdobędę pożądanej do przeczytania rzeczy, to świat się nie zawali.