Ostatnio chciałem zagrać w jakiegoś Indyka, coś luźniejszego. Z takich nie całkiem starych pozycji, całkiem nieźle oceniane są dwie: Solar Ash i Samurai Jack: Battle Through Time. I o dziwo, żadna z nich mi nie siadła, od obu się nieco odbiłem. Solar Ash ani nie brzmi, ani nie wygląda dobrze, do tego rozgrywka jest jakaś taka nijaka. Samurai to dla miłośników serialu animowanego łakomy kąsek, gra nie jest zła, ale coś mi w niej, paradoksalnie, nie grało.
I trafiłem na zupełne popierdułki:
Hoa - bardzo klimatyczna, ładna graficznie, miła dla ucha prosta platformówka, taka właśnie do odstresowania. Tutaj nawet nie można zginąć, a sama gra zajmuje ledwie z dwie godzinki, ale warto zagrać.
The Last Campfire - ponownie platformówka, tym rezem w 3D i ponownie nie da się tutaj praktycznie zginąć. Ba, sama postać którą kierujemy nawet nie potrafi skakać! Ale w tej grze główne skrzypce gra eksploatacja bardzo ładnie skrojonego świata oraz spora liczba zagadek środowiskowych. I gra się w to rewelacyjnie, zagadki nie są przesadnie trudne, choć nad niektórymi trzeba chwilę pokombinować. Graficznie świat jest mocno uproszczony, ale prezentuje się bardzo ładnie, do tego etapy są skrojone naprawdę z głową, nic na siłę, nie ma zbyt dużo łażenia bez sensu, jak gdzieś trzeba wrócić, to zazwyczaj chwilę wcześniej otworzyliśmy jakiś specjalny skrót. Mocno polecam, tym bardziej, że gra wyszła chyba na większość platform, a w promocji kosztuje bardzo przyzwoitą kwotę. Mi zajęła około 5-6 godzin.
Guacamelee! - tym razem platformówka już bardziej "na poważnie", w stylu metroidwani, ze sporą dawką, momentami bardzo wymagającego, skakania po platformach i bardzo ciekawej walki z całymi chmarami przeciwników. Świetna, stylizowana, grafika, do tego rewelacyjna muzyka. Grę skończyłem w około 8 godzin, ale nie wymaksowałem, dla zapaleńców są tutaj jeszcze dodatkowe wyzwania, areny, jest co robić.