@Pan M:
Może nieprecyzyjnie się wyraziłem - ja lubię i cenię sobie niektóre opowieści typu elseworld czy po prostu te które z jakichś powodów nie załapały się gdzieś do kanonu, ale słabo oceniam tak szybko wprowadzane w filmowych uniwersach DC czy Marvela zderzenia multiwersów/ziem. Proszę o więcej dobrych opowieści o Kapitanie Ameryce, Batmanie czy kimkolwiek zamiast wrzucania do jednego filmu ich kilku wersji i to jeszcze koniecznie odgrywanych przez wcześniejszych aktorów. To jest dla mnie kreatywne inaczej i szyte grubymi nićmi powiązanie różnych produkcji. Cieszy mnie, że w SW na to się nie zanosi. Albo jest kanon, albo są Legendy, a nie ich łączenie, które jest dla mnie właśnie brakiem pomysłu na dobrą fabułę.
Ale co z tym Warhammerem? Że jest sobie fantasy i dark sf? Star Trek z tego co się orientuję jest tylko jeden - czy coś mnie ominęło i tam też są już różne wersje rzeczywistości?
Co do SW - mnie cieszy, że kręcą się wokół tych samych (?) czasów. Nie oczekuję co produkcję innych epok, zagrożeń czy bohaterów - z tymi jest naprawdę ogromne pole do popisu. Czy to zgrabnie wkomponowany Rogue One czy rozgrywający się tuż po EVI Mando i Boba (a wkrótce Ahsoka - choć tu nie jest zdaje się podany dokładny okres jej przygód, Kenobi - to zapewne przedział między EIII i EIV, Andor - przed EIV) są to dla mnie rozwinięcia interesującego okresu uniwersum i niespecjalnie brakuje mi czegoś z innej beczki szczerze.
Lanie pozostałości Imperium czy Republiki przez dowolnego nieznanego wroga będzie ponownie tym samym. Znów byłoby narzekanie, że znów szturmowcy, nie daj Boże jakiś miecz świetlny by się pojawił. Ja tu widzę takie trochę zjadanie własnego ogona przez fanów co to by chcieli inne Star Warsy niż znają, ale sami proszą się o to samo. Skoro to kosmos i pierdyliardy światów to równie dobrze można sobie takiego Riddicka czy Diunę tam wkomponować bo to przecież niewyobrażalnie olbrzymie odległości są i nic nie stoi na przeszkodzie by tak nie było! A wtedy SW przestaną być SW bo co jest ich kwintesencją - Jedi, Sithowie i znane nam kochane X-wingi, Tie-fightery i miecze świetlne. Po co uciekać od tego co znamy i lubimy? Czy to wciąż SW będzie? Przecież można napisać/narysować/nakręcić opowieść o dajmy na to dziwnych zbieraczach dziwnych owoców na dziwnej planecie na jakimś wypiździewie galaktyki gdzie o Imperium, Jedi nikt nie słyszał, dowalić przygodę w trakcie poszukiwania źródła wody (a może oni wodą poić się nie będą musieli nawet tylko czymś innym), dodać logo SW na początku i będzie super? Kreatywnie? To będą godne starwarsy a nie wciąż kręcenie się wokół pomysłów Lucasa? Można? Pewnie tak, ale po co? Co to z SW będzie miało wspólnego? A może dramat o problemach ekonomicznych i na tle wyzysku rasowego w branży wydobywczej gazu tibana? Cokolwiek powstanie - zawsze znajdzie się pretekst do zarzutów, że albo kręci się wokół znanego albo nie ma z nim (czyli z tym co lubimy) niewiele wspólnego i będzie ból odbytu u części fanów. 90% Legend krąży wokół OT, ta część która sięga wcześniej (KOTOR) to inna epoka, ale wciąż miecze świetlne, Sithowie i Jedi. Ja się tylko spytam czym mają być SW? Czymś innym niż to z czego SW znamy? Taki wspomniany wcześniej Warhammer - nawet pozostając przy 40k - czy to będzie powieść o którymś tak statku świecie Eldarów, czy o kolejnej bitwie Marines z Tyranidami, albo o innym bóstwie i akolitach Chaosu - to zawsze ten sam świat, te same zasady, +/- ten sam konflikt czy czasy (choć to akurat w 40k jest mocno podobne niezależnie od tysiąclecia). I co? Nie słychać lamentów. Ale za to fandom jest nieporównywalnie mniejszy, mniej dochodowy i proporcjonalnie mniej malkontentów, ale wszechświat tak samo olbrzymi i wszystko kręci się wokół Imperatora i jego synów.
Tak więc dla mnie takie utyskiwania promila niezadowolonych "ultrasów" starwarsowa są po prostu ciekawostką i w pełni rozumiem Lucasfilm - oni lepiej wiedzą czego fani oczekują. Ja chcę zobaczyć co działo się z znanymi mi już postaciami w innych czasach, w innych miejscach. Ma to swoje wady i zalety ale za te postacie, za te planety, design statków kosmicznych kocham to uniwersum, a nie za to, że z każdej produkcji na produkcję jest czymś innym, w innym zupełnie settingu i tylko pod jednym logiem.
Kręcenie się wokół kilku ikonicznych postaci może jak najbardziej działać/sprzedawać się zwłaszcza w przypadku takiej marki. Po co rozmieniać to na drobne. Mnie obchodzą akurat te postaci.
@HugoL3:
BoBF - powrót mafijnego bossa? Hmm. Przecież Boba nim raczej nigdy nie był. To po prostu pomysłowy i zaradny łowca nagród, który dostrzegł szansę i próbuje nim dopiero zostać (a czy bossem mafijnym czy kimś innym może się dopiero okaże, bo z tego co już wiemy to on raczej chce sobie spokojną emeryturę zorganizować i uporządkować "okolicę"

).
Z drugiej strony: Disney nie po to wydał 3 czy tam 4 mld dolarów, żeby przedstawiać nowe postacie i wszędzie je wciskać. Posiadać Vadera w swoim arsenale i nigdy z niego nie skorzystać to byłoby trwonienie pieniążków.
O właśnie. Po co mi kolejny Kylo Ren jak SW swojego badassa już ma i można z nim sporo jeszcze porobić ciekawych rzeczy! Po co mi kolejne jakieś nieznane zagrożenia jak ja nie wiem co z Mandalore się dzieje? Tu jest ogromna przestrzeń do zagospodarowania, a nie wymyślanie koła na nowo.
Nie, tam masz dwie odmienne opowieści. A retrospekcyjna jest westernem pełną gębą, wyraźnie widać nawiązania do konkretnego filmu: Człowiek zwany Koniem z 1970 roku (potem pewne elementy powielały Misja i Tańczący z wilkami).
Co ja poradzę na to, że po prostu lubię Tatooine - to, po Hoth, moja ulubiona miejscówka z GW.
Może trochę źle to zabrzmiało ale ja też lubię Tatooine. Ba, Hoth czy Endor też są świetne. Dla tych seriali i tych opowieści ta miejscówka jest uzasadniona. Ufam, że np Andor i początki sojuszu rebeliantów rozegrają się na innym świecie, a Ahsoka i jej konflikt z Thrawnem obejmie też inne miejscówki.
