Autor Wątek: Sitcomy  (Przeczytany 1024 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline deFranco

Sitcomy
« dnia: Cz, 07 Marzec 2024, 18:07:27 »
Oglądacie ? Oglądaliście ? Na czym lubicie się pośmiać ?

Za wikipedią:
"Sitcom – rodzaj serialu komediowego, w którym dominuje tzw. humor sytuacyjny. Akcja sitcomu
rozgrywa się przez większość czasu w jednym pomieszczeniu. Rodzaj tej sztuki filmowej
zapoczątkowano w Stanach Zjednoczonych. Nazwa sitcom pochodzi od angielskiego wyrażenia
situation comedy („komedia sytuacyjna”).
Pierwszym telewizyjnym sitcomem był serial Kocham Lucy, który w latach 50. XX w. całkowicie
podbił serca widzów."



W epoce PRL, sitcomy nie cieszyły się uznaniem ówczesnych władz i pojawiały się na ekranach tak
rzadko jak się dało. Pierwszym emitowanym sitcomem w Polsce stał się Koń, który mówi (1961,USA),
a którego puszczono w 1965 roku.
Ale prawdziwą furorę zrobił wyświetlany pod koniec lat 70-tych, brytyjski Hotel Zacisze (1975,UK).
Do dziś ma sporą grupę fanów i był emitowany także w wolnej Polsce.



Fala zagranicznych sitcomów uderzyła w nas z całą mocą po 1990 roku. Śmiało można nazwać dekadę
lat 90-tych, złotą erą seriali komediowych w polskiej TV. Puszczano zarówno starsze rzeczy,
które miały swój początek jeszcze w latach 80-tych (ALF, Bill Cosby Show)), ale i starano się być na
bieżąco, dawając świeższe produkcje (Karolina w mieście, Wszyscy kochają Rajmonda).



Bywały długie tasiemce typu M.A.S.H., Allo Allo. Inne kończyły się po jednym sezonie jak Hudson
Street
(trochę żałuję, że go przerwano) czy Zwariowany tata (niezbyt udana produkcja z Genem Wilderem).
Przede wszystkim konkurowały ze sobą dwa odłamy sitcomów. Amerykańskie i brytyjskie.
Dwie swoiste szkoły, które zdominowały nasz rynek. Sporadycznie ktoś usiłował nam wcisnąć coś spoza
tych obszarów, ale ani australijskie I wszyscy razem, ani francuskie Pierwsze pocałunki
nie miały szans z produkcjami Made in USA/UK.

Ja uwielbiałem sitcomy i w tamtym czasie łykałem prawie wszystko.
Ale prawdziwa bomba atomowa miała spaść dopiero jesienią 1997 roku, kiedy to Polsat puścił
Świat według Bundych.



Subiektywnie, dla mnie najlepszy sitcom wszech czasów i w ogóle najlepszy serial. Oglądałem
od pierwszego odcinka, a nawet więcej. Od pierwszego odcinka go nagrywałem (trochę dziełem
przypadku) na VHS. Zakochałem się w nim i nie zliczę ile razy odtwarzałem z kaset nagrane odcinki.
Do dziś zostało mi 9 kaset a na nich 165 odcinków nagranych tamtym czasie. Żałuję że nie uchowało się
więcej ale cóż, takie życie.
Te nagrania dla mnie to wielki skarb. Dlaczego ?
Bo zawierają pierwotne tłumaczenie Polsatu autorstwa Artura Nowaka, z porządnym czytaniem
Tomasza Knapika. Jedyne najlepsze, kanoniczne. Po 10 latach od momentu premiery, firma Amercom
wydała Bundych na DVD ale niestety dała nowe fatalne tłumaczenie. Strasznie lakoniczne, okrojone
z mnóstwem spalonych tekstów. Co gorsza, kiedy Polsat/TV4 ponownie puścił serial w TV dali już ten
nowy, zepsuty przekład i to on aktualnie poniewiera się w sieci. ZDECYDOWANIE ODRADZAM,
bo aż się chce płakać co oni zrobili z tymi tekstami.

W nowym wieku delikatnie zacząłem odchodzić od sitcomów. Coś tam oglądałem. Podobała mi się
jako tako Nicky czy Oni, ona i pizzeria ale jakoś to już nie chwytało mnie jak dawniej.
Ostatnim sitcomem, którego uczciwie spróbowałem za namową znajomych, była Teoria wielkiego podrywu.
Dobrnąłem jakoś do połowy drugiego sezonu i odpuściłem. Nie bawiło mnie to.
Widać inny gust, inne też seriale, inne czasy.



Od lat nie oglądam już regularnie żadnego sitcomu. Czasem coś tam podejrzałem, jak jakiś jeden
czy dwa odcinki Dwóch spłukanych dziewczyn albo Dwóch i pół. Bez entuzjazmu.
W ogóle mam wrażenie, że choć żyjemy w epoce seriali, to akurat trend na sitcomy minął.
Ani nie cieszą się one taką popularnością jak kiedyś, ani nie produkuje się ich w takiej ilości jak kiedyś.

Słowo o Polskich produkcjach. Od czasu 13 posterunku (1997) wypuściliśmy ponad 20 sitcomów.
Dla mnie w większości marnych. Subiektywnie najlepsze jak Świat według Kiepskich czy Daleko od noszy,
uważam zaledwie za średnio-dobre. Kilka jest takich przeciętnych w miarę strawnych jak Miodowe lata,
Grzeszni i bogaci, Sąsiedzi, 13 posterunek
. Całą resztę odpuszczam.



Jakby nie patrzeć, Kiepskich szanuję za upór i konsekwencję.
35 sezonów to chyba jakiś rekord na skalę światową.

Na koniec moje topki:
Top10 made in USA

1. Świat według Bundych (1987-1997)
2. M.A.S.H. (1972-1983)
3. ALF (1986-1990)
4. Murphy Brown (1988-1998)
5. Szczęśliwe dni (1974-1984)
6. Dzieciaki, kłopoty i my (1985-1992)
7. Pełna chata (1987-1995)
8. Skrzydła (1990-1997)
9. Przyjaciele (1994-2004)
10. Ja się zastrzelę (1997-2003)

Top10 made in UK



1. Czarna żmija (1982-1989)
2. Allo Allo (1982-1992)
3. Cienka niebieska linia (1995-1996)
4. Hotel Zacisze (1975-1979)
5. Jaś Fasola (1990-1995)
6. Sekretny dziennik Adriana Mole'a lat 13 i 3/4 (1985-1987)
7. Czerwony Karzeł (1988-1999)
8. Nasz człowiek w parlamencie (1987-1993)
9. Pan wzywał milordzie ? (1988-1993)
10. Co ludzie powiedzą ? (1990-1995)

Offline Piterrini

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #1 dnia: Cz, 07 Marzec 2024, 22:48:49 »
O sitcomach mógłbym pisać w nieskończoność (i może kiedyś napiszę coś np. tematycznie o kilku produkcjach itp.), ale w tym momencie nawet nie wiedziałbym od czego zacząć, a czas ograniczony...
Na razie odniosę się do powyższego.

Zrobiłem jakiś czas temu temat o polskich komediach, tam wspomniałem też o serialach, nie wspomniałem jednak o Grzeszni i bogaci - dosłownie w tym tygodniu dowiedziałem się o istnieniu tego serialu (niezły zbieg okoliczności że o nim wspominasz). Skrótowo: szukałem polskich seriali komediowych jakie mogłem w przeszłości "przeoczyć", trafiłem na Króla przedmieścia Olafa Lubaszenki, sitcom bliski farsie z Kowalewskim w roli głównej - kompletne zaskoczenie, uwielbiam takie komedie pomyłek i absurdów, polecam! W każdym razie - to była produkcja TVN, z ich komediami (Kasia i Tomek, Niania itp.) było mi dawniej nie po drodze, sprawdziłem teraz inny sitcom Lubaszenki Faceci do wzięcia z Pazurą i też mi nie przypadł do gustu... Patrzyłem "głębiej" i wśród bardzo szybko zamkniętych seriali był Stacja (czy też Stacja Warszawa, 4 odcinki parodiujące poranne programy typu Dzień dobry TVN, z Tomaszem Kotem serial) i właśnie Grzeszni i Bogaci - jeszcze większe zaskoczenie niż w przypadku Króla przedmieścia - komedia bezpardonowo wyśmiewająca przywary oper mydlanych, żarty typu "tak głupie że aż śmieszne", żaden opis nie odda absurdu tego humoru, to trzeba zobaczyć (chociaż w pełni rozumiem że wielu taki humor wręcz odrzuca). Zbrodnią że nie ma tego serialu w lepszej jakości (albo ja po prostu nie znajduję?). Do tego serial jest niemalże 1:1 kopią formatu kanadyjskiego, ale nie anglojęzycznego a francuskojęzycznego, i tu kolejna zbrodnia - pierwowzór Le coeur a ses raisons nie został przetłumaczony nawet na angielski, są wydania dvd, ale wszystkie bez napisów :( Jak to jest że do masy anime jest duży wybór napisów zrobionych niezależnie przez fanów a nie ma nic do tak nietypowej w skali światowej komedii (są inne parodie oper mydlanych, ale tej najbliżej do krótkich skeczy typu SNL, nie znam podobnego serialu, a np. inną parodię, sitcom o nazwie Soap uwielbiam, ale mimo podobnej tematyki jest to inny humor).

Koń, który mówi (Mister ED) nie przypadł mi do gustu, podobnie jak masa innych sitcomów z lat 50-60 (nawet pierwowzór Miodowych Lat - The Honeymooners - polska wersja jest świetna, ale oryginał... doceniam talent Gleasona, ale nie doprowadza mnie ten serial do śmiechu). Z wyjątkami - widzowie ewidentnie chcieli więcej absurdu/fantastyki i stąd Koń (...), Bewitched, I Dream of Jeannie itd.... Z tej masy do gustu przypadły mi Gilligan's Island, Get Smart i Green Acres (zupełnie przypadkowo wszystkie zaczynają się od litery G). Osobom sięgającym do tych czasów polecam (jeśli jeszcze nie znają), proste zabawne sytuacje z nutą absurdu i "tak głupich że aż śmiesznych" gagów. W tym jeden, dla mnie istotny tzw. trop - "only sane man"/jedyny normalny bohater - chodzi o to, że mamy głównego/jednego z głównych bohaterów i otoczony jest on dziwnymi sytuacjami starając się je zrozumieć/zaadaptować się, uważam ten trop za szczególnie zabawny, stąd i humor tzw. deadpan uwielbiany na świecie z np. filmów typu Naked Gun (sitcom na jakim się opierał - Police Squad szczególnie polecam!), ale i wracający teraz do łask w serialach np. australijskich (niekoniecznie są to sitcomy, więc nie pogrubiam - Deadloch czy Bay of Fires).

Dalej piszesz o Fawlty Towers - to jest najlepsze 12 odcinków czegokolwiek! Stąd mógłbym przejść do brytyjskich komedii, ale temat naprawdę szeroki i... Napiszę tylko, że Monty Python nie jest moim ulubionym serialem, niepopularna opinia, ale odbieram go jako dosyć nierówny - nie przeczę jego wpływowi na świat komedii ogółem, ale jako samodzielna produkcja nie śmieszy mnie tak jak większość wyżej wymienionych (a zdecydowanie mniej znaczących) seriali...

Dalsze pozycje jakie wymieniasz przeskakuję, bo niezbyt leży mi "grzeczny"/typowy dla sitcomów humor, lubię nutę "pikanterii", coś odbiegającego od schematu, i tu wchodzi Married... with Children. Przyznam że są odcinki które śmieszą mnie mniej, ale w ogólności ten serial zawierał dużo humoru jakiego szukam w nowszych komediach. Współtwórca MWC zrobił też "kopię" - Unhappily Ever After, wielu nie lubi bo "rip-off", ale jak znasz MWC na wylot to ten serial jest tym samym, ale innym, a więc coś niby znanego, ale świeżego(?), nie jest to ten sam poziom, ale jeśli podejdziesz bez większych oczekiwań to jest szansa że się spodoba ;) Nie wiem co to za serial Nicky o jakim piszesz, ale jeśli masz na myśli Nikki to tytułowa aktorka grała odpowiednik Kelly Bundy w Unhappily Ever After.

Tu się nasze gusta rozjeżdżają, bo o ile widzę jak te seriale jakie dalej wymieniasz (Big Bang Theory, Two and a Half Men itp.) z czasem traciły ten humor z jakim zaczynały, to i tak są one dla mnie bardzo zabawne. Ja sitcomy traktuję jako fantastykę, teatr, przedstawienie humorystyczne, to nie jest odzwierciedlenie życia itp., nie szukam w tym lekcji na przyszłość, nie oczekuję nawet komentarza społecznego czy politycznego (stąd np. Avenue 5 czy The Thick of It to kompletnie nie moja bajka, pomimo że seriale są dobrze zrobione i ogółem zabawne, ale jw. nie takich tematów przewodnich szukam). Z kolei w drugą stronę też nie lubię tzw. fart i dick jokes, ale już sex jokes jak najbardziej, satyra na społeczeństwo jak w MWC w sposób dosadny, miejscami wulgarny - świetnie.

Chcę już kończyć, więc co do topek: w M*A*S*H nigdy się nie wkręciłem, odcinek z tym nieistniejącym żołnierzem (Tuttle?) lubię, ale w ogólności ten setting i typ żartów ("subtelniejsze", mniej "laugh out loud") jakoś mnie nie przekonał dawniej i tak jest do dzisiaj. Wings tak samo (stąd i Cheers, a przy tym Frasier), Just Shoot Me! lubię odcinki z Davidem Crossem (jak udaje niepełnosprawnego), ale całościowo NewsRadio jest dla mnie o poziom wyżej (mimo że, tu opinia popularna, Andy Dick irytuje). 'Allo 'Allo, mimo że nie jest moim ulubionym britcomem, to zawiera wszystko czego szukam - absurdy, farsa, Rene stale jako "jedyny normalny" w centrum chaosu, aluzje seksualne mniej lub bardziej in-your-face, masa świetnych postaci drugoplanowych... I pomyśleć że dawniej kiedy serial znałem tylko z polskiej telewizji niezbyt go lubiłem, niestety, wiem że możesz mieć inne zdanie, polskie tłumaczenie w moich oczach zabija humor oryginału - tzn. wiem że nie zabija dosłownie, bo i w Polsce serial lubiany, ale kiedy "po polsku" śmiałem się z "dziń dybry" i pojedynczych gagów, tak w oryginale śmieję się przez cały odcinek. Ale to oczywiście jest subiektywne!

A jako że już piszę to wspomnę o kilku ze swoich ulubionych, do których wracam często, czyli niekoniecznie "najlepsze", bo od dłuższego czasu nie robię takich list (plus w poście inicjującym temat wymieniłeś kilka z moich ulubionych i tych nie wymieniam niżej):
     [UK]
IT Crowd, od tego samego twórcy Father Ted, Black Books i Count Arthur Strong.
Mr. Bean, ale to oczywista rzecz, jedno co w związku z tym serialem mi się nie podoba to to jak jest traktowany przez właściciela praw do dystrybucji, wyprodukowano 14 nieregularnych odcinków a Youtube jest zalany kompilacjami zbierającymi te same segmenty w innych konfiguracjach...
     [USA]
Curb Your Enthusiasm, od tego samego twórcy Seinfeld!
It's Always Sunny in Philadelphia, miejscami wulgarny serial, "ofensywny", może i "obrazoburczy", a całościowo szczególnie zabawny.
The Office (amerykańska wersja), także Parks and Recreation.
Sledge Hammer, coś między Police Squad (Zucker-Abrahams-Zucker) a komediami Mela Brooksa, generalnie spoof na Dirty Harry'ego, taki serial co "grows on you" - jak go poznałem to taki średni się wydawał, ale teraz regularnie wracam, mimo że wciąż nie jest to serial najlepszy, ale ma w sobie coś, czego inne seriale jakoś nie mają, i niestety nie potrafię sprecyzować co to takiego...
Trial & Error jako niedoceniona komedia z ostatnich kilku lat.

Edit: do ostatniego akapitu tylko, wymieniłem Mr. Bean a nie zauważyłem że masz go na liście :) Dla Police Squad nie przeznaczyłem osobnego zdania, więc wymieniam tu po raz trzeci - to jest Naked Gun/Airplane itp. w sześciu odcinkach, z Nielsenem w roli głównej oczywiście! Dla "pocieszenia" też, że Dwie spłukane dziewczyny mają więcej przeciwników niż zwolenników, serial był stale krytykowany za niewyszukany i wulgarny humor - mnie się podobał setting, postaci i... i humor też (ogólny bilans na plus w moim guście). Komedia/humor to może najbardziej indywidualna "cecha" człowieka, jeden lubi 2 Broke Girls a drugi np. Trailer Park Boys (przykład serialu którego szczerze nie lubię). Plus ta "cecha" też się zmienia, za X lat może będzie śmieszyło co innego, zmieni się perspektywa odnośnie powyższych itp....
« Ostatnia zmiana: Cz, 07 Marzec 2024, 23:47:25 wysłana przez Piterrini »

Offline deFranco

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #2 dnia: Pt, 08 Marzec 2024, 09:43:13 »
Tak, miałem na myśli Nikki z Nikki Cox
Co do Grzeszni i bogaci to nie było to najgorsze. Czułem w tym potencjał.
Jechali po bandzie parodiując opery mydlane. I robili to nawet całkiem inteligentnie.
Szkoda, że projekt upadł.

Co do ugrzecznionych familijnych sitcomów typu Pełna chata to faktycznie w późniejszych
czasach trochę się z nimi rozmijałem. Dałem je do Top10 by pozostać uczciwym. Wychowałem
się na nich i bardzo je w swoim czasie lubiłem.
Ale później zdecydowanie przypasował mi humor w Bundych. Prawdziwi antybohaterowie.
Ostry humor. No i kontrowersje. W żadnym innym serialu nie usłyszałem by ktoś na przykład
życzył śmierci prawdziwej publicznej osobie . A tak było w odcinku ze śmiercią i Village People.

Co do Police Squad, to kocham ten serial. Również go nagrywałem (zostały mi jeszcze dwa odcinki).
Ale nie wiem czy można go traktować jako klasyczny sitcom.

Offline death_bird

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #3 dnia: So, 09 Marzec 2024, 21:00:29 »
O. Sitcomy. Tutaj czuję się mocny, choć skądinąd różnych tzw. "kultowych" pozycji nigdy nie widziałem. W każdym razie częściowo sentymentalne TOP10 to:

  1. Friends
  2. Black Adder
  3. The Big Bang Theory
  4. The Cosby Show
  5. Full House
  6. That `70s Show
  7. Monty Python Flying Circus
  8. Alf
  9. Rodzina zastępcza
10. Mr. Bean

Niektóre z tych tytułów mają swoje słabsze okresy, niektórym od pewnego momentu ewidentnie się pogorszyło ("Rodzina zastępcza" nigdy nie obejrzałem do końca, ale pierwsze serie są w deseczkę), ale w tej kategorii to jest dla mnie czołówka.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline perek82

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #4 dnia: So, 09 Marzec 2024, 22:20:21 »
Sitcom to zdecydowanie mój ulubiony format telewizyjny. Zupełnie nie mogę się przekonać do poważniejszych seriali, które trzeba oglądać odcinek po odcinku, sezon po sezonie. Rzadko jest taki, który mnie zainteresuje tematyką, a taki który mnie nie znudzi to już zdarza się wyjątkowo. Co prawda, teraz odeszła już konieczność oglądania co tydzień o tej samej godzinie jednego odcinka, ale to jakoś nie zmieniło mojego podejścia.
Filmy też już coraz rzadziej oglądam - czasem próbuję coś nowego, ale nie wiem, czy raz na rok coś mi zapadnie w pamięć. Szukam raczej starszych produkcji, które kiedyś przegapiłem. Ostatnio Lot nad kukułczym gniazdem wpadł na listę. Może obejrzę, zanim skasują.

Ale z sitcomami jest zupełnie inaczej. Znam wszystkie, albo prawie wszystkie, które zostały powyżej wymienione. Może nie oglądałem od deski do deski, ale na tyle, żeby załapać ogólny klimat. I to w sumie najbardziej mi odpowiada w tym formacie - mogę oglądać na wyrywki i się dobrze bawić. Nawet jak mam pół godziny. Albo przerzucam kanały przed snem i bum coś leci na poprawię humoru.

Co prawda, moja znajomość się zatrzymała w którymś momencie, ale no cóż. Z wieloma rzeczami tak mam.
Rankingu jakoś ułożyć nie umiem, ale w jakieś grupy mogę poukładać.

W grupie ulubionych będą na pewno:
Przyjaciele - niemal codziennie zdarzy mi się chociaż parę minut gdzieś zobaczyć. Nadal mnie bawią ich przygody, a właściwie dialogi, które często znam na pamięć i czasem wykorzystuję w życiu. Chandler to jeden z idoli mojej młodości. Czasem się łapię, że miewam podobne "przygody" - np. nie umiem wytłumaczyć, czym się zajmuję w pracy, albo też nie chce mi się prostować, gdy ktoś myli moje imię (nawet przez parę lat:))
MASH - pierwsze trzy sezony widziałem wiele razy. Najbardziej lubiłem właśnie ten zestaw postaci. Szczególnie Traper i Henry Blake są dla mnie nie do zastąpienia. Dalej źle nie było, ale dialogów już nie znam na pamięć.

Zaraz za nimi:
Teoria wielkiego podrywu - też niemal codziennie widzę kawałek jakiegoś odcinka. Komedia o geekach. Czego chcieć więcej? Wypatruję, jakie komiksy pojawiają się w tle. No i Sheldon. Nie do podrobienia.
Jak poznałem waszą matkę - tego już dawno nie widziałem, ale były lata, że leciało na okrągło. Chyba nigdy się nie dowiedziałem, kto jest matką tych dzieciaków. Oryginalny pomysł, narrator, skoki w czasie. No i Neil Patrick Harris. Bezbłędna rola.
Różowe lata 70 - też za pomysł, powtarzające się rozmowy przy stole i unoszącym się dymie. Miał ten serial jakąś lekkość. I utalentowaną obsadę - bardzo młodą, więc i bez większego jeszcze doświadczenia. Zajebisty ojciec i jego dumbass i foot in your ass.

Kiedyś uwielbiałem:
Bajer w Bel-Air - zbudowany wokół postaci Willa Smitha (chyba nawet się tak nazywał w serialu). To był jego czas, wystarczyło że był sobą i było zabawnie. Podejrzewam, że teraz już bym nie zdzierżył takiego humoru, ale w latach 90-tych, gdy C+ puszczał to w odkodowanym paśmie koło 18, to się oglądało.

Inne, do których mam jakąś sympatię:
Allo Allo - mam gdzieś na płytach wszystkie sezony i nawet zaczęliśmy w domu oglądać. Śmieszyło nadal, chociaż liczba powtarzających się gagów jest tu niesamowita.
Skrzydła - wolałem od Bundych, ale to wspomnienie sprzed 25 lat mniej więcej
Świat wg Jima (According to Jim) - lubiłem tego gamonia, chociaż każdy odcinek miał taką samą strukturę - Jim wpadał na jakiś szalony pomysł i później musiał albo ukrywać go przed żoną, albo starać się to jakoś wyprostować.
Wszyscy kochają Raymonda - kiedyś leciało na zmianę z Jimem. Taki rodzinny klimat amerykańskich przedmieść
The office (amerykańska wersja) - wg mnie nierówny. Niektóre odcinki świetne, inne mdłe. Po kilku takich bez wyrazu przerwałem oglądać na dłuższy czas i teraz już nie wiem, gdzie byłem (bo ze streamingu oglądałem dla odmiany).

Coś, co jeszcze mi utkwiło w pamięci:
Świat wg Bundych - nie przepadałem, ale ojca lubiłem. Spojrzenie na tę twarz, szowinistyczne teksty i niezadowolenie z życia - prawdziwy człowiek z krwi i kości :)
Inny świat - tak mi się wydaje, że był taki serial o studentach w USA - może jakiś spin-off Cosbych?
Dwóch i pół - śmieszyło mnie póki mały był mały. Później już nie.
Był jeszcze taki australijski sitcom, co ojciec podstarzały rockman wychowywał dwójkę dzieciaków. Dzisiaj pewnie już mega żenada, ale kiedyś ok.

Brytyjskich za mało znam. Hotel Zacisze, Monty Python oglądałem, ale żeby coś konkretnego powiedzieć, to nie umiem. John Cleese i jego absurdalne role jako dziennikarza - to był dla mnie klucz odcinka. I wyścig ludzi nie trzymających kierunku biegu - to mnie zawsze bawi.

Polskich za bardzo nie oglądałem. Kojarzę oczywiście Kiepskich, Miodowe lata, czy 13 posterunek, ale żeby się zatrzymać  i oglądać, to nie. Nie mam tu sentymentu po prostu.
Trwa zabawa w wybieranie komiksów, które koniecznie trzeba przeczytać. Jeśli lubisz takie akcje, to zajrzyj tutaj:
https://forum.komikspec.pl/komiksowe-top-listy/100-komiksow-ktore-musisz-przeczytac-(przed-smiercia)/

Offline death_bird

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #5 dnia: So, 09 Marzec 2024, 22:29:44 »
"A different world" to był faktycznie spin-off "The Cosby Show" o tym jak jedna z ich córek poszła na studia, ale teraz jak popatrzyłem na IMDb to Lisa Bonet grała tam chyba przez serię-dwie a natłukli tego w sumie serii sześć czyli najwyraźniej nadbudowa oderwała się od bazy.

P.S. To o czym piszesz w kontekście australijskiego rockmana to było "All together now". Prawie nic już z tego nie pamiętam, ale szczylem będąc jakoś się oglądało. Na początku lat 90tych puszczali trochę takich bardziej niszowych seriali czy to brytyjskich czy może australijskich. Może nie do końca w formacie sitcomu, ale komediowe. Pamiętam "Pugwall" (o młodocianych muzykach rockowych) czy "Spatz" - o ekipie z baru szybkiej obsługi.
« Ostatnia zmiana: So, 09 Marzec 2024, 22:34:54 wysłana przez death_bird »
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline deFranco

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #6 dnia: Nd, 10 Marzec 2024, 10:41:36 »
W grupie ulubionych będą na pewno:
Przyjaciele - niemal codziennie zdarzy mi się chociaż parę minut gdzieś zobaczyć. Nadal mnie bawią ich przygody, a właściwie dialogi, które często znam na pamięć i czasem wykorzystuję w życiu. Chandler to jeden z idoli mojej młodości.
No tak. Chandler był numero uno z całej szóstki. Prezentował typ humoru bliski mojemu. Gdyby nie on,
zastanawiałbym się czy w ogóle umieścić Przyjaciół w Top10, bo jakimś wielkim fanem to ja nie byłem.

Bajer z Bel-Air też był ok. Tak jak kilka innych, które są zaraz za moim Top10.
Karolina w mieście - bardzo przyjemny z lubianą Leą Thompson.
Nikki - to już wspomniałem wyżej. Zabawna, fajna tytułowa bohaterka.
Kocham Lucy - było oglądane gdy w końcu puścili tego klasyka. Był w porządku, choć wiadomo, że ramota.
Bill Cosby Show - początkowo szalałem za tym serialem. Potem mi przeszło. Ale nadal doceniam.
Sabrina, nastoletnia czarownica - w tamtym czasie trochę już się rozmijałem z tym humorem, ale kot wymiatał.
Pomoc domowa - nie do końca mój typ, ale coś tam obejrzałem. Takie Guilty Pleasure.
Zdrówko - Nic specjalnego, ale lubiłem Teda Dansona.
Hudson Street - Zdjęty po jednym sezonie. Szkoda bo mi perypetie policjantów z Hoboken podobały się.
Tony Danza i Lori Loughlin dawali radę.
Różowe lata 70. - Kumpel mnie długo na to namawiał. Dosyć dobry.
No i cała seria sitcomów, które również zaliczyłem, ale jakoś mi nie podeszły:
Doogie Howser, lekarz medycyny. Wszyscy kochają Rajmonda (chociaż kurczę, parę razy mnie rozśmieszył).
Moje trzy córki z Dudley Moorem. A teraz Suzan. Zwariowany tata. Frasier. Roseanne.
Clarissa wyjaśni wszystko. Kate i Allie. Złotka. Webster. Harry i Hendersonowie. Tata major.
Diabli nadali. Kroniki Seinfelda. Z brytyjskich nadawali jeszcze coś takiego jak Stacyjka Hatley.
I pewnie coś tam jeszcze pominąłem.

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #7 dnia: Nd, 10 Marzec 2024, 11:15:56 »
1. Św w/g Bundych
2. MASH
3. Alf
4. Simpsonowie
5. Jak Poznałem Waszą Matkę
6. Przyjaciele
7. Dwóch i Pół
8. Drew Carey Show
9. Różowe Lata 70-te
10. Na Wariackich Papierach
11. 30 Rockeffeler Plaza

  Na ławce rezerwowych, w inny dzień może byłby w pierwszym składzie Teoria Wielkiego Podrywu, Skrzydła, 3 Planeta od Słońca, Roseanne, Son of the Beach, Diabli Nadali

  Z brytyjskich Nie będę już układał, ale dla mnie oczywistym zwycięzcą Allo, Allo oprócz tego standard Czarna Żmija, Pan Wzywał Milordzie, Czerwony Karzeł, The League of Gentleman, Technicy Magicy. Monthy Python to raczej nie sitcom a program satyryczny jak Benny Hill Show.
« Ostatnia zmiana: Nd, 10 Marzec 2024, 11:34:14 wysłana przez SkandalistaLarryFlynt »

Offline death_bird

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #8 dnia: Nd, 10 Marzec 2024, 15:36:00 »
No i cała seria sitcomów, które również zaliczyłem, ale jakoś mi nie podeszły:
Doogie Howser, lekarz medycyny.

Ale przecież to nie był sitcom tylko taka trochę "młodzieżowa obyczajówka".
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline misiokles

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #9 dnia: Nd, 10 Marzec 2024, 16:13:52 »
A Derry Girls to sitcom czy nie? Gdyż z komedii to najlepsza rzecz, jaka się przydarzyła Wyspom w ostatnich latach. Tu za nimi Vicious, który jest już klasycznym sitcomem.

Offline death_bird

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #10 dnia: Nd, 10 Marzec 2024, 17:41:29 »
Wydaje mi się, że nie. Ten serial to bardziej komedia obyczajowa. Jankes nazwałby to "dramedy"?
Zresztą jeżeli "Derry Girls" to najlepsza rzecz na Wyspach ostatnimi czasy to tam teraz cienko musi być. "DG" to dla mnie stany średnie. Sam pomysł był ok, ale humor raczej słabujący.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline deFranco

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #11 dnia: Pn, 11 Marzec 2024, 12:11:03 »
Ale przecież to nie był sitcom tylko taka trochę "młodzieżowa obyczajówka".

Tak. To mój błąd. Nie wiem co mnie podkusiło by wtrynić ten tytuł. Chyba zasugerowałem
się wikipedią: Doogie Howser, M.D. is an American medical sitcom that ran for four seasons on ABC

Na marginesie, Monty Python Flying Circus to też nie sitcom. Program satyryczny, zbiór skeczy.
Widzę że już Skandalista o tym wspomniał
« Ostatnia zmiana: Pn, 11 Marzec 2024, 12:16:25 wysłana przez deFranco »

Offline xanar

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #12 dnia: Pn, 11 Marzec 2024, 12:47:35 »
Spin City nikt nie oglądał ?
Twój komiks jest lepszy niż mój

Offline death_bird

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #13 dnia: Pn, 11 Marzec 2024, 20:57:02 »
Kiedyś i przez chwilę. Można było się co jakiś czas uśmiechnąć, ale nie zapamiętałem tej produkcji jako wybitnej w swoim gatunku.

Co do Latającego Cyrku to pewnie macie rację, że podciąganie tego pod sitcom jest mocno karkołomne, ale zdziwiłbym się gdybyśmy kiedykolwiek dyskutowali nt programów satyrycznych toteż wrzuciłem ich u siebie na listę jako jedną z ulubionych produkcji w segmencie (szeroko rozumianym) komediowym.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline Piterrini

Odp: Sitcomy
« Odpowiedź #14 dnia: Wt, 12 Marzec 2024, 21:46:25 »
Zagwozdkę z tymi Pythonami daliście, a jak widać z niżej cytowanych nie ma sztywnej definicji sitcomu:
Co do Police Squad(...) nie wiem czy można go traktować jako klasyczny sitcom.
(...) Monthy Python to raczej nie sitcom a program satyryczny jak Benny Hill Show.
No i cała seria sitcomów, które również zaliczyłem, ale jakoś mi nie podeszły:
Doogie Howser, lekarz medycyny.
Ale przecież to nie był sitcom tylko taka trochę "młodzieżowa obyczajówka".
A Derry Girls to sitcom czy nie?
Sitcom = komedia sytuacyjna, ale np. zabawna sytuacja w dramacie to nie sitcom, a i słowo "sytuacja" traktowane jest np. jako setting czyli otoczenie, otoczenie sprzyjające komedii, samo w sobie nie musi być "zabawne", jak w The Office - bohaterowie serialu komediowego w sytuacji/otoczeniu biurowym = sitcom...
Plus nazewnictwo jw. serial komediowy a program satyryczny, z angielskiego sitcom czy sketch show... Do tego rozróżnienie miedzy "serialem" a "programem"...

I teraz taki Monty Python - jak go zdefiniować? To nie "naukowe" źródło, ale za Wikipedią sitcom charakteryzuje:
Cytuj
centred on a fixed set of characters who mostly carry over from episode to episode
Czyli jest stały zestaw postaci, na których serial się skupia w kolejnych odcinkach (plus oczywiście sytuacje komediowe).

Zgadzam się, że Monty Python to sketch show, ale czy nie posiada cech sitcomu?
Odpowiem co ja uważam - subiektywnie Monty Pythona uznaję po pierwsze za sitcom, podobnie jak Little Britain, Stella czy przywołany przez @SkandalistaLarryFlynt The League of Gentlemen - bo czy The League(...) to sitcom czy sketch show? Znów za wiki:
Cytuj
different characters mostly play out their own stories in several serialised sketches
Serializowane skecze, w większości od siebie niezależne w ramach odcinka. A np. Stella, też za wiki:
Cytuj
The show is a mix of sketch comedy and a sitcom; there is a central plot for each episode and recurring characters, but the show ignores continuity
Miks sketch show z sitcomem - jest centralna fabuła odcinka, postaci są te same między odcinkami, ale nie ma ciągłości fabularnej...

Z kolei za sketch show uznaję np. Mr. Show czy The Ben Stiller Show - ogólnie nie jestem fanem sketch show i nie oglądam, ale te ww. lubię, no i nie sposób ich zakwalifikować jako sitcomy. Z kolei jak coś się da uznać za sitcom to tak robię "podświadomie" chyba (może z niechęci do sketch show?).

Mam nadzieję że nie zmienię przyjemnego wątku w smutny o definicjach, ale pomyślcie co z tymi Pythonami (i przy okazji innymi sitcomami/shetch show'ami lawirującymi między gatunkami).