ok, pytałem tylko czy oglądasz, byłem pewien że tak. Polecam Black Lightninga skoro lubisz Arrowverse, bo ten serial jest znacznie lepszy od Flasha, czy takich pomyłek jak Batwoman i Supergirl. Dojrzalej napisany, z normalnymi relacjami rodzinnymi, a nie wulkanami emocji i melodramatami jak we Flashu choćby. Jak kogoś kupowała atmofera Luke Cage (problemy czarnoskórych, subkultury) z Netflixa i mu tego brakuje, polecam sprawdzić Lightninga. Realizacja również zostawia w tyle "teatr telewizji" który często się pojawia w innych serialach DC od The CW. Smuci mnie że serial jest taki nieobecny w mediach, a inne miernoty superbohaterskie którymi The CW nas zalewa mają sporo followingu w sieci. Do tego mam wrażenie że Lightning mniej boi się pokazywać brutalność, co do tej pory było domeną Titans i Doom Patrol, a Arrowverse unikało tego jak ognia.
"Stargirl" od stacji CW dołączy do Arrowverse dopiero 11 maja 2020 roku. Postać Courtney Whitmore, czyli nie inaczej jak tytułowej Stargirl, na dotychczasowych materiałach promocyjnych serialu, prezentuje się naprawdę klarownie, wręcz nieprzesadnie cukierkowo i anty-ciapciowato - po prostu charakter serialu usprawiedliwia to, jak będzie on z odcinka na odcinek się wyłaniał, jak budował będzie, powoli, obraz nastoletniej bohaterki. Warstwa wizualna nowego produktu stacji "CW" zadowoli kapryśnego widza - głównie tego typu fana narzekającego na niezbyt wymodelowane, niedokładne, na poziomie totalnych niskobudżetowców wśród filmów i seriali ,,klasy B" (choć nie mówię, że tak jest zawsze), efekty specjalne wtłoczone w aspekt graficzny produkcji, takich jak "Supergirl", "DC's Legends of Tomorrow"; z "The Flash" jest najlepiej, dlatego też tego serialu w tejże ,,odtrąconej, haniebnej" liście nie uwzględniłem, jednakże same seriale z zestawienia, w ujęciu budowy fabuły w poszczególnych odcinkach i dla całego sezonu, są dość dobre, ba, o cały zastęp potęg lepsze niż poprzednie sezony dla każdego z tych małoekranowych obrazów.
Podsumowując, serial adaptujący prawdziwie, szczerze, na sposób czystej esencji superbohaterskiej mocy, odpowiedzialności i męstwa, realia świata herosów, np. tych ich, przygód, genez, rozbudowanych motywów z ery złotej i srebrnej amerykańskiego komiksu, wyglądałby tak cukierkowo i infantylnie, że nie dałoby się tego oglądać. To byłby ten surowy, najprawdziwszy aktorski serial superbohaterski. A to, co dzisiaj nazywa się produkcją typu... superheroe, jest tylko wizją twórców i adaptacją pierwowzoru komiksowego, gdzie, jak wiemy, w materii tego medium narodził się superbohater - ktoś kto jest zawsze ,,super" i ma ,,supermoce".
Skoro "Black Lightning" od CW odznacza się podobnym inteligentnym i szczerym przekazem treści jak to było w przypadku Luke'a Cage'a, nie ma opcji abym "Black Lightninga" jakoś ominalął i nie oglądnął. Raczej to kwestia czasu i odpowiedniego rozplanowania w moim geekowskim kalendarzu serialowym, w którym uwzględniam różne gatunki i lata realizacji małoekranowej różności, aby znaleźć miejsce dla "Black Lightninga", choć podkreślam nie jest to najważniejszy serial do obejrzenia.