- Ogólny pomysł na scenariusz. Przenoszenie się w czasie. Poważnie ?
Co to ma być, jakiś Star Trek ? Odejście od tradycji poszukiwania artefaktów religijnych.
- Gdy akcja się rozpędza, robi się na ekranie mało czytelnie wzrokowo. Brak lekkiej ręki
młodego Spielberga. Posiłkowanie się znakiem czasu, szybkim ciętym montażem.
- Marion, Sallah jako króciutkie sentymentalne epizody. Sallah kompletnie bez znaczenia.
- Brak humoru
- Zaledwie zadowalająca gra aktorska. Forda ciągle stać na więcej, no ale jak nie miał
co grać . . . (dla porównania polecam jego grę twarzą w "Krucjacie")
- Muzyka nie ma czasu się rozpędzić. Kawałki "Raiders March" powciskane tu i ówdzie bez ładu.
Należało to zrobić z większą subtelnością i pietyzmem (wiadomo, że czeka się na moment gdy to zabrzmi)
- Silna, pewna siebie, przebojowa, intelektualna, mało kobieca (netflix lubi to) heroina. Drewniana
i irytująca. No ale to kolejny znak czasów. Tęsknię za starymi "dziewczynami Indiany".
- Nie do końca pojmuję motywacje poszczególnych bohaterów.
- Mało logiczne niektóre momenty (np. dziadek Indiana koniecznie musi schodzić pod wodę. Po co ?
By powalczyć z ławicą węgorzy (czytaj węży)
- Chyba ciut za długie to wszystko
- Znowu naziści