Ujmę to tak (sorry za offtop, Yellowstone to SKYSHOWTIME): lubię Costnera, lubię klimaty kowbojskie i western więc sięgnąłem z miłą chęcią po Y. Obejrzałem całość i natychmiast wskoczyłem w prequele (1883 oraz 1923). Dziś nie mogę doczekać się sezonu 2 1923 oraz 5B Yellowstone.
Czy polecam? - hmm, niech odpowie fakt, że zżyłem się na tyle z sagą Duttonów, że obejrzałem całość ponownie z żoną, a teraz oglądam po raz trzeci z młodą. I za każdym seansem "bawię" się znakomicie, dostrzegam więcej smaczków i odkrywam kolejne cameo (część aktorów odgrywa różne role w różnych przedziałach czasu).
Obsada (K.Costner, S. Elliott, H. Ford, H. Mirren, C. Hauser, K. Reilly) i gościnne występy (T. Hanks, B.B. Thornton, P.Stormare, J.Lucas, W. Patton) są dla mnie wystarczająco zachęcające by delektować się tym uniwersum dopóki będą powstawały kolejne jego odsłony (w drodze prequel z Matthew McConaughey!). Do tego świetny soundtrack, przepiękne widoki Montany, no i ten westernowy vibe (jak ktoś lubi) pochłonęły mnie w całości. Wady? Pewnie, jakieś zawsze są ale nie kręci mnie ich wyszukiwanie - skupiam się na pozytywach.
Hint: oglądałem w kolejności powstawania: Yellowstone>1883>1923. Moje kobietki w kolejności chronologicznej. Każda opcja jest ok ale mam wrażenie, że najkorzystniej jest tak jak zrobiłem to ja. To naprawdę miłe i często zaskakujące gdy odkrywa się te wszystkie smaczki. (w 4 czy 5, nie pamiętam dokładnie, sezonie Y jest już retrospekcja z bohaterami 1883(!). K-A-P-I-T-A-L-N-E!!! A córka nie może się doczekać tej retrospekcji tak pokochała bohaterów z 1883.)
Gdybym miał na szybko ocenić:
Yellowstone 7/10
1883 9/10 (uwielbiam Sama Elliotta!)
1923 8/10
Ufam, że pomogłem choć trochę.

Edit: można przenieść ten post do wątku o serialach.
Dla równowagi skontruję, że do mnie
Yellowstone i inne seriale Sheridana po prostu nie trafiają, nie kłócę się z pozytywnymi opiniami, nie mam też opinii negatywnej o tych serialach, bo pozostawiają mnie raczej obojętnym - ani nie zachwycają (mimo że są w pełni poprawnie zrobione, technicznie, aktorsko itp.), ani nie odrzucają (bo "są w pełni poprawnie zrobione, technicznie, aktorsko itp.").
Co ciekawe nie mam tak z jego filmami, gdzie w dwie godziny opowiedziana jest dana historia - niedawno czytałem taką opinię, że jego seriale to opery mydlane o wysokiej jakości produkcji (dobrze wykreowany świat, bohaterowie, jw. techniczne aspekty itd.), ale wypełnione niekonsekwencjami i nielogicznymi wątkami, stąd porównywanie seriali z jego filmami nie jest zasadne.
Chciałem się zorientować "czy warto" oglądać, sprawdziłem 5 jego seriali (3
Yellowstone jak wymienia @Gazza,
Tulsa King i
Special Ops: Lioness). Nie porównując z filmami, podczas oglądania (zwykle tylko pierwszy odcinek i wybrane fragmenty z kolejnych) i tak miałem odczucie, że te seriale zostały rozciągnięte czasowo do granic możliwości, a wątki będące tzw. fillerami (czyli nic nie wnoszące do głównej fabuły wydarzenia pochłaniające czas w odcinkach), które w innych serialach miałyby na celu wypełnienie czasu antenowego
oraz jednocześnie wzbogacenie charakterystyki postaci, pokazanie ich w innym świetle itp., w serialach Sheridana mają one na celu wyłącznie to pierwsze, czyli rozciągnięcie całości w czasie (np. przez pokazanie po raz n-ty tych samych zachowań, dialogów, sytuacji które pokazane zostały wcześniej).
Żaden ze mnie krytyk, a i negatywnie oceniać powyższego nie mam jak, ewidentnie Sheridan wie jak seriale pisać skoro tak ogromną jak na dzisiejsze czasy widownię zgromadził (
Yellowstone)...
Z tym mogę się mylić, piszę tylko o swoich wrażeniach - seriale gdzie jest dużo akcji typu
Reacher czy
Jack Ryan są/były nazywane "dad TV" (tu na forum chyba też o tym pisaliśmy, tj. do jakiej demografii są skierowane), tego typu seriale lubię. Widzę przy tym podobieństwa w serialach Sheridana, tyle że w nich nacisk ze scen akcji przełożony jest na puste wątki, dialogi pozbawione znaczenia, sceny będące jw. wypełniaczem, ale znów - to działa, bo przyciąga przed ekrany szerszą demografię (co np. widać w odbiorze jaki opisał @Gazza) - zdaje się w tych serialach być coś dla "każdego". Chyba ten aspekt mnie tak podświadomie "uderza" - nie muszę wiedzieć dla kogo serial jest zrobiony, ale w tych serialach po prostu czuję że nie są zrobione "dla mnie".
To chyba i tak za dużo słów jak na "opinię" o serialach jakich nie oglądałem, ale raz że forma przerzucenia dyskusji do bardziej odpowiedniego wątku, a dwa że nie znajdując w Yellowstone tego czego oczekiwałem poszukałem "głębiej" dobrego serialu w klimacie westernowym (poza tymi które już znałem, myślałem żeby wymienić tutaj, ale znów wyszłaby niekończąca się wypowiedź meandrująca między masą aspektów jakie w danej produkcji lubię/nie lubię, z neo-westernów [jak
Yellowstone] to w pewnym stopniu
Justified i
Longmire pasują i polecam) znalazłem western klasyczny,
świetną produkcję z 1989 roku - Lonesome Dove. Westerny przodowały w telewizji przez dziesięciolecia, jakość tych produkcji z obecnej perspektywy niestety jest niewielka i po prostu po starsze westerny telewizyjne nie sięgałem "z zasady", tymczasem
Lonesome Dove wyprodukowany już po czasach świetności tego gatunku zaskoczył mnie bardzo pozytywnie - historia jakiej nie powstydziłby się dobry film pełnometrażowy, przy tym jakość produkcji wcale od filmowych westernów nie odbiegająca, a całość bardzo zyskuje na szerokiej ekspozycji świata i bohaterów (4 odcinki po ok. 90 minut każdy).