Całkiem niezły film, pomijając dwie ostatnie części Avengersów dawno Marvel nie serwował niczego równie dobrego (tak patrząc po tytułach ostatnie lepsze były Ragnarok i Civil War), choć pierwsza połowa, a finał to prawie jak dwa różne filmy - podobnie jak w przypadku Winter Soldiera, tyle, że tutaj brak jakiegoś konkretnego villaina - Taskmaster wypada rozczarowująco. Winstone też w sumie taki se. Na plus Florence Pugh, Yelenę da się lubić. Poza jednym mykiem
wszystko dość przewidywalne, w tym także zagrywka z obsadzeniem
Kurylenko jako Antonii i wyjaśnienie kto się kryje pod maską
który to pomysł jest w dodatku dość dziwny, zważywszy na wiek jej i Scarlett.
No i jak mam rozumieć scenę w której Wdowa
zostaje w końcówce na miejscu ale pozostaje wolna
jakoś mi się to z niczym sensownie nie zgrywa.
7/10 (myślałem nawet o 8 ale finał trochę popsuł ogólne wrażenie) wyraźnie to lepsze od wysrywów pokroju Black Panther, czy Captain Marvel, that's for sure.
Powiedziałbym, że poziom mniej więcej pierwszego Ant-Mana.
Lepsze od obu Ant-Manów i Dr. Strange'a.
Ogólnie polecam.
PS. wygląda na to, że to na chwilę obecną najlepszy film z gatunku superhero z kobietą w roli głównej.