"Mecenas She-Hulk" nie jest typowym produktem superbohaterskich treści, nawet jak na standardy Disneya i Marvel Studios. Naprawdę trudno jest ocenić serial po pierwszym odcinku. To coś z ciekawym potencjałem narracyjnym, dynamicznymi wątkami choć bardzo dziwnymi, jakby na szybko tworzonymi w scenariuszu dialogami - patrz: głównie chodzi o relację między Jennifer a ,,Smart-Hulkiem". Wizualny (jak na razie) charakter pierwszego odcinka (chyba taki też będzie cały sezon) współgrał z tym, jak szybki okazał się narracyjnie ten serial. Podoba mi się ,,origin story" pochodzenia mocy kuzynki Bruce'a: nie wiem, jak to w komiksach wyglądało, ale jak na to tempo kreacji wydarzeń w serialu, ta geneza jest ok. W kwestii humoru: Hulk-mądrala... się sprawdza - w końcu nie mam nic mu do zarzucenia: jest trochę nieśmiały i indywidualny, jak tu Hulk Ruffalo z "Endgame" z 2019 roku, co przy mocnej osobowości Jennifer daje ciekawy i zabawny kontrast. Zresztą "Mecenas She-Hulk" nie musi być bardzo logicznym i uporządkowanym serialem... Ba! To jest ,,małoekranowy korpo produkt rozrywkowy", ma bawić i dawać superbohaterskiej rozrywki. I tak jest, dlatego moja ocena (nie wszystko tu zawarłem - jedynie po krótkiej recenzji odcinka pilotowego), epizodu pierwszego będzie następująca: 7,5/10. Gdyby... te odcinki były tylko dłuższe... Gdyby!