Wydarzenia z radzieckiego Czarnobyla, zapoczątkowane 26 kwietnia 1986 roku o godzinie 1:23, znane jako ,,wypadek jądrowy w reaktorze jądrowym bloku energetycznego nr 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej" przykryły się gigantycznym, malarycznym cieniem nie tylko na ,,potężny i dumny" Związek Radziecki, ale i na cały świat; na Cywilizację niepokornych, pochopnych, niezdecydowanych ludzi, przedkładających korzyści określonej grupy ludzi - w przypadku Czarnobyla: Aparatu Państwowego - nad zdrowie ogromnej populacji ludzi, a tym samym nad stan planety i przyszłość całej zbiorowości ludzkiej. Świat dostał solidne lanie; "Czarnobyl" od HBO pokazuje, że względy polityczne o mało co, a doprowadziłyby do tragedii na globalną skalę, a wtedy fantastyka, którą teraz podziwiamy, jak w powieściach "Metro 2033", "Metro 2034", stałaby się niechcianą rzeczywistością. Po 3 odcinkach produkcji jestem wstrząśnięty i przejęty od malutkiego palca stopy aż po sam czubek głowy. Język angielski, w którym w miniserialu od "HBO" porozumiewają się odgrywane przez aktorów postacie i kontrastująca do tego rosyjska czy ukraińska cyrylica widoczna na różnych powierzchniach, znakach itp., w ogóle mi nie przeszkadza, i nie powinno to przeszkadzać większej części widowni z pasją oglądającą serial. Zresztą "Czarnobyl" nie powstał stricte pod ,,zachodniego widza"; produkcja musiała zaangażować w swój kształt znanych aktorów, i w ogóle musiała wyglądać tak, a nie inaczej, gdyż miała trafić do odbiorcy, uzyskać odpowiedni wydźwięk i przekazać w sposób fabularyzowany, jak najbliżej zgodny z prawdą o wydarzeniach z 26 kwietnia 1986r., mających miejsce w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, oraz o późniejszych tego skutkach mających miejsce na przestrzeni wielu lat, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło.
"Czarnobyl" to piękny, prawdziwy, przytłaczający, surowy i zimny obraz od HBO, adaptujący ponad 30 letnią historię tragicznego wypadku, który dotknął ,,dumy" radzieckiej technologii, Elektrowni Jądrowej w Czarnobylu.
Naród chce, tak jak chce władza. Przekonałem się o tym oglądając epizod drugi niniejszego miniserialu. Gorbaczow
powiedział wtedy, do Profesora Legasova, próbującego przemówić mu do rozumu czystymi faktami naukowymi i szczerą obawą o los nie tylko Czarnobyla, ale i ludności całej Europy, następujące słowa, które zapisałem sobie na kartce: ,,Człowiek, którego nie znam snuje domniemania sprzeczne z doniesieniami urzędników partyjnych ?!".
Ni to wynaturzeniem, ni to fenomenem - bo sam nie wiem jak do tego podejść - można nazwać, to dlaczego "Czarnobyl" ma tak dużą oglądalność i wysoką ocenę za swój całokształt, oraz to, dlaczego nikt nie rozmawia o tym serialu na forach, na portalach społecznościowych tak zaciekle, jak w przypadku innych produkcji. "Czarnobyl" jest 1000000000 razy bardziej wstrząsający, poruszający i refleksyjny niż MCU i inne liczne fantastyczne produkcje, ba, w ogóle całe kino rozrywkowe. Nigdy, a chyba ciągnąć się to będzie za mną po śmierci, nie zapomnę widoku
rozkładającego się ciała, paradoksalnie biologicznie umarłego ciała bodajże Toptunowa bądź Akimova, którego to zabiło największe dla człowieka zagrożenie, jakie można sobie wyobrazić: promieniowanie jonizujące z wypadku jądrowego z Czarnobyla. Ciało te ujrzała fizyk jądrowy z Białorusi, Ulana Khomyuk (jedyna fikcyjna w produkcji postać); a wyglądało ono w nie dający się opisać żadnym zbitkiem słów i określeń sposób, który może zapisać się w pamięci oglądającego serial widza na zawsze. Promieniowanie wpłynęło na ciało tego człowieka, który aż tak cierpiał fizycznie z tego powodu, że Khomyuk zastała nie chociażby lekko poparzoną ludzką sylwetkę, którą dałoby się uratować, tylko napęczniałe, będące jednym wielkim pęcherzem - z całym szacunkiem do rzeczywistych ofiar katastrofy - ,,żywe zwłoki". Ból, który musiała czuć ta osoba był zapewne niewyobrażalny. O podaniu morfiny nie było mowy, gdyż promieniowanie rozkładało naczynia krwionośne mężczyzny tak, że nawet najmniejsze wkłucie się do jego żyły mogłoby spowodować wewnętrzny krwotok lub zatrucie wstrzykiwanym preparatem. Dla ciekawych, jeśli macie HBO GO, VOD lub któryś z kanałów HBO, i jeśli chcecie zobaczyć ,,ciała" tych pracowników Elektrowni w Czarnobylu, których odwiedzała w moskiewskim szpitalu białoruska fizyczka, to podczas oglądania zatrzymajcie sobie trzeci epizod na: 35 minucie i 20 sekundzie, i 38 minucie i 12 sekundzie.
Po 3 z 5 obejrzanych odcinków "Czarnobyla", nie omawiając wszystkiego, co dałoby się w ocenie uwzględnić, daję produkcji notę: 10/10. Pozory mylą; nie ocenia się ludzi po wyglądzie. Oto reżyser "Czarnobyla", Johan Renck. Coś niesamowitego, jak w dzisiejszym świecie wygląd człowieka często nic nie znaczy w odniesieniu do tego kim jest lub co wnosi dla społeczności.