Autor Wątek: Banshee  (Przeczytany 4962 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline asx76

Banshee
« dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 10:16:36 »
Ja nie dałem rady skończy Banshee, bo odpadłem gdzieś w połowie finałowego, skróconego 4. sezonu.

Ten serial jest tak przerysowany, że aż boli ;)
Niemniej dwa pierwsze sezony oglądało się całkiem przyjemnie.

Offline death_bird

Odp: Banshee
« Odpowiedź #1 dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 11:13:46 »
Należałoby pewnie wydzielić i przenieść do filmów/seriali (bo to już OT), ale o ile czwarta seria jest najsłabsza o tyle warto przebrnąć dla odcinka finałowego. I może ew. jeszcze dla Elizy.  :P

A co do przerysowania to o to w tym serialu chodzi.  ;D
 
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline death_bird

Odp: Banshee
« Odpowiedź #2 dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 11:28:06 »
Intro tego kapitalnie przerysowanego serialu z rewelacyjną muzyką.  8)

"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Odp: Banshee
« Odpowiedź #3 dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 11:28:45 »
   Banshee to pulpa w czystej postaci, opowiastka hard-boiled przeniesiona w XXI wiek. Kicz jest wpisany w tę konwencję od głównego bohatera - wyciętego z papieru twardziela z małpią twarzą poprzez głównego antagonistę wyglądającego kropka w kropkę jak Janusz Tracz z Plebanii po główną postać kobiecą co po ekranie częściej lata nago niż w ubraniu. A już szczytem szczytów są odcinki wieńczące każdy sezon, które z powiedzmy od biedy trzymającej się "realizmu" sensacji zamieniają się w jedną wielką strzelaninę z użyciem karabinów maszynowych i granatników. "Grass Kings" i tak miałem na liście zakupów, ale skoro to podobne jest do serialu to tym przychylniej zajrzę do środka.

Tysonek

  • Gość
Odp: Banshee
« Odpowiedź #4 dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 12:01:08 »
Może po drugim tomie faktycznie jakieś podobieństwa się pojawiają w klimacie, do tej pory nie widzę żadnych. Jak dla mnie bardziej by pasowało przyrównanie do Justified, bo Banshee nie ma wiele z Grass Kings wspólnego przynajmniej po pierwszym tomie.
Co do czwartego sezonu to niestety dla mnie bieda z nędzą, obejrzałem bo chciałem znać zakończenie i tyle, poziomem nie ma żadnego porównania z trzema wcześniejszymi.

Łukasz

  • Gość
Odp: Banshee
« Odpowiedź #5 dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 12:06:59 »
Dla mnie Banshee i Grass Kings są podobne, bo w Banshee mam przynajmniej na początku wątek Amiszów oraz byłych członków tej zamkniętej społeczności, w Grass Kings mamy zamkniętą społeczność, która czasem jednak musi nawiązać, czy to przypadkiem, czy z powodu różnych okoliczności kontakty ze światem zewnętrznym, u Amiszów jest również podobnie. W Banshee dochodzi przerysowanie związane z brutalnością oraz bronią w Grass Kings, większość bohaterów traktuje broń jako ważną dodatkową kończynę. Relacje między bohaterami komiksu i serialu pomimo, że w większości dość szorstkie polegają na wzajemnym zaufaniu i wsparciu nawet pomimo sporych różnic w poglądach.

Offline death_bird

Odp: Banshee
« Odpowiedź #6 dnia: Pt, 01 Marzec 2019, 16:19:35 »
Zakładam, że oglądaliście też wszystkie "Banshee Origins"? Scena z przesłuchaniem świetna.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline Piterrini

Odp: Banshee
« Odpowiedź #7 dnia: Wt, 18 Czerwiec 2024, 17:39:30 »
Pisaliśmy kilka zdań o Banshee w ogólnym wątku serialowym:
(...)"Banshee"*, bo niby są tam "policjanci i złodzieje", ale to już jest bliższe zwykłego akcyjniaka, raczej trudno w nim o coś głębszego. Jest nawet dużo głupszy od The Shield, co może się wydawać dziwne gdy tam narzekałem na realizm, ale gdy brak realizmu jest nadrabiany świetnymi scenami akcji, pojedynkami, budowaniem postaci to ja jak najbardziej daję okejkę. I pierwszy odcinek Banshee jest bardzo reprezentatywny dla całego serialu, więc nie ma sytuacji "spokojnie, zaraz się rozkręci", jak sprawdzisz to po pilocie szybko poznasz czy ci podejdzie czy nie. Tylko ostrzegam, że w ostatnim sezonie zalicza spory spadek, bo najgorsza postać poboczna i jej wątki wychodzą na pierwszy plan
Spoiler: PokażUkryj
(siostrzenica głównego złego)
i z jednej strony dużo czasu jest jej poświęcone, a z drugiej jakby czasu brakuje na satysfakcjonujące zakończenie dla fajniejszej ekipy.
(...) Banshee nie udaje że chce się bić o miejsce na podium top seriali, prosta rozrywka z  ponadprzeciętną, w kontekście telewizji ogółem, dawką przemocy i seksu. Jakbym miał się przyczepić to raził mnie nieco budżetowością, no i jednak ustępuje w moich oczach nawet tej "drugiej linii" (te seriale półkę niżej od top HBO itp.), w Banshee jest oczywiście dużo więcej akcji, ale samo wykonanie, scenariusz czy dialogi nie sięgają do w pewnym stopniu zbliżonego Justified(...)
Jak zgadzam się, że produkcja nie pretenduje do niczego innego niż bycie czystą rozrywką tak nie bardzo rozumiem zarzut dot. "budżetowości". Jakie braki można mu zarzucić w kontekście małomiasteczkowej historii? Bo o ile na kwestiach produkcyjnych się nie znam o tyle pod względem jakości nie raził mnie ani przez chwilę. Co więcej - mocno doceniam, że tam się praktycznie wszystko dzieje w plenerach i jakichś "byle jakich" wnętrzach (bo jakie miałyby się znaleźć w dziurze zabitej dechami). Poza tym akcja w pewnej chwili przenosi się do
Spoiler: PokażUkryj
Luizjany i może teraz mi się pamięć zaciera, ale chyba gonili się po Nowym Orleanie.
Obsuwą w przypadku "Banshee" wydaje mi się być fakt, że w trzeciej i czwartej serii antagoniści nie są jakoś szczególnie porywający, ale ponownie - to są wszystko małomiasteczkowe konflikty i rozróby.
Jedyny tak naprawdę minus to ewidentnie fabuła ostatniej serii.
(...) z tą budżetowością to albo ją widzisz, albo nie - jeśli nie rzuciło się w oczy to przecież lepiej.
Banshee to żadne ekstremum, każda produkcja ma ograniczone fundusze, te produkcje jakie oceniam wyżej (argumentując dlaczego plasuję Banshee w innym miejscu niż @Danio) mają/miały po prostu większy lub lepiej rozdysponowany budżet.

"Budżetowość" użyta przeze mnie w kontekście Banshee była skrótem myślowym, zamiast pisać pół strony zamknąłem to w jednym słowie, wyjaśnię co miałem na myśli, ale na wstępie przypomnę, że tu była taka budżetowość dla mnie akceptowalna, nie jest to jakiś ogromny minus serialu, raczej jego cecha neutralna w moich oczach (chociaż zdecydowanie nie podwyższa mojej oceny całości).

Zacznę od przykładu kiedy używam tego określenia budżetowości, może ktoś ma podobnie - oglądając całą filmografię np. ulubionego aktora czy reżysera widać schematy - np. w niemalże każdej roli Pacino widać jego warsztat (ewoluujący, ale cechy powtarzalne i silne), nawet w najgorszych produkcjach z jego filmografii. Tyle że produkcja = współpraca masy ludzi/"działów", sam aktor nie sprzeda czegoś, co zostało napisane czy zmontowane na kolanie. Nie pretenduję do bycia "ekspertem", może nawet wielu tych aspektów determinujących budżetowość nie mógłbym dokładnie wskazać, ale jw. oglądając widać po cięciach, ujęciach, montażu, pracy kamery, dźwięku razem z jego miksem itd., w wyjątkowych "kaszanach" widać nawet niekompetencje reżysera po reakcjach i ustawieniu aktorów w scenie... Bardzo dobrze to widać właśnie gdy "leci się" z czyjąś filmografią - widać unikatowe cechy danego, dajmy na to uznanego aktora czy reżysera w każdej produkcji z jego filmografii, ale na odbiór danego filmu ma wpływ masa czynników... Więc budżetowość = "złe" cechy, bo albo robione w pośpiechu, albo niezgodnie ze "sztuką" żeby np. ukryć inne niedoróbki, albo po prostu nieodpowiedni ludzie zatrudnieni do pracy. I to nie musi dotyczyć całości produkcji, w Banshee np. dotyczy niektórych jej aspektów (a i tak nieco naciągam żeby podkreślić dlaczego serial stawiam niżej niż "konkurencję")...

To jest miks czynników jakie rzucały mi się w oczy, można się czepiać poszczególnych z nich (że to taka wizja artystyczna itp.), ale po połączeniu dają wrażenie na jakie wskazuję.
1. Filtry, głównie te w retrospekcjach, przeważnie kolorystyczne (wszystko w jednej barwie, czy to niebieskie czy szare itp.), ale też rozmycia itp.. Miejscowo oczywiście uzasadnione, ale mnie na myśl przywołują "drogę na skróty", bo tak taniej/lepiej/wygodniej np. można oszczędność na makeupie (typu siniaki, krew itp. - "nie musi wyglądać dobrze, bo filtr niedoróbki ukryje")... Jest to odczucie subiektywne.
2. Chaotyczna praca kamery nawet w scenach jakie żadnej akcji nie pokazują (nie zawsze, ale często). Jest chaos dobry/spójny, jak np. Uncut Gems, ale w Banshee mam odczucie takiej sztucznej dystrakcji od... W domyśle od niedociągnięć budżetowych na innych polach, celowo nie pozwala się widzowi na nawet chwilowe skupienie w niektórych scenach na np. scenografii.
3. Krótkie ujęcia, szybkie cięcia, montaż mający imitować blockbusterowe kino akcji (Bourne i lawina kopii), ale w telewizyjnym budżecie i z użytym sprzętem nie daje to w moich oczach pożądanego efektu (jest ok, w tv bardzo dobrze, ale i tak mam wrażenie, że chciano zrobić coś, czego się nie dało). Tak jak przykład Pacino - taki 88 Minutes może podobałby mi się bardziej gdybym nie miał porównania z innymi filmami, które nie przeznaczyły większości budżetu na jednego aktora i jednak zostało im trochę na porządne zmontowanie całości...

Wszystko jest relatywne - nie twierdzę że Banshee to... Np. Sci-Fi channel (teraz SyFy) znany był/jest z produkcji budżetowych seriali sci-fi (np. wspomniane w innym wątku Z Nation), całość kręcona w Kanadzie (bo taniej), CGI na poziomie tego co w danym czasie widać w byle reklamie telewizyjnej itp., mimo tego niektóre ich seriale typu Wynnona Earp mają wciąż dużo fanów, którzy oceniają je wyżej niż lepsze produkcje większych stacji telewizyjnych. Z Banshee widzę że jest częściowo podobnie, to nie jest jakiś serial Asylum albo odpowiednik filmu od Uwe Bolla czy Eda Wooda, po prostu w zestawieniu z "konkurencją" (z czego wzięła się ta dyskusja) widać budżetowość, te argumenty wyżej i pewnie niejeden inny - ale nie ma to aż takiego znaczenia, serial dobrze się ogląda jeśli konwencja pasuje, przyznam że zdarzyło mi się już do niego wrócić (lubię takie przerysowane postaci i wyolbrzymioną, komiksową wręcz stylistykę), ale też nie zestawiam go na tym samym poziomie z solidnymi produkcjami, które w moich oczach budżetowością nie trącają (chociażby ten Justified - nie jest to top, i też nie ma ogromnego budżetu, ale... jednak oceniam wyżej całościowo, w tym pod kątem "budżetowości").

Zgodzę się, że otwarte scenerie to jest plus, ale... Ok, wiem co masz na myśli - takie rzeczy jak późniejszy The Flash, którego od amatorskich produkcji odróżniał tylko użyty do filmowania sprzęt, czyli seriale osadzone w jednej czy dwóch sztucznych zamkniętych lokacjach po prostu krzyczą "nie mamy pieniędzy". Ale z drugiej strony - scenerie w Banshee są puste, oczywiście możesz pokazać przykłady, które temu przeczą, ale piszę w ogólności - to jest spójne z konwencją/tematyką, ale i tak "raziło" mnie to (chociaż może w tym przypadku to za duże słowo) w zestawieniu z innymi produkcjami, czułem tą budżetowość. Jak wspomniałem - nie udaję eksperta, po prostu widzę, że dużo uwagi/budżetu poszło na choreografię, a mniej na inne aspekty, co było widoczne od początku serialu... Te "byle jakie" wnętrza jak najbardziej pasowały, ale w moim odczuciu wykonanie większości z nich było "bez wyrazu" (jw. tak samo puste, zbliżenia na twarze żeby nie było za dużo scenografii widać itp.). Nie wiem jak to inaczej napisać - jeśli masz niektóre aspekty powyżej przeciętnej (w przypadku Banshee np. ww. choreografię i ogólnie akcję), to od pozostałych elementów oczekujesz czegoś podobnego (nawet podświadomie), tymczasem wiele aspektów serialu ponad przeciętną nie wychodzi.

Tyle że mimo takiej potencjalnej niespójności i tak wolę Banshee od np. Sons of Anarchy, mimo że SoA uważam za lepiej zrobiony serial :)

PS. W poprzedniej wiadomości tutaj w wątku przytoczyłeś Banshee Origins - z tego co kojarzę te shorty były dokręcane dzięki temu, że produkcja odcinków serialu wychodziła poniżej budżetu :) Nie wiem czyje argumenty to potwierdza, czy Twoje że nie szczędzono $, czy moje że jednak cięto jak się da (hiperbole, ale wiesz co mam na myśli)...

Offline Adolf

Odp: Banshee
« Odpowiedź #8 dnia: Cz, 20 Czerwiec 2024, 21:47:16 »
Kiedyś był u mnie kolega, jeden z forumowiczów. No i jak zwykle, oglądamy różne rzeczy. Kolega, fan serialu Arrow, który to wtedy "był na topie", choć topu nigdy nie zobaczył, chciał mi oczywiście zapodać ostatni odcinek tej prowizorki. Nie mogłem się zgodzić na to poniżenie i przeglądałem ofertę HBO Go w poszukiwaniu czegoś na zastępstwo. I nagle olśnienie. Mówię go kolegi: "Teraz Ci pokażę typa, który mógłby spokojnie zagrać Arrowa i serial by sporo zyskał. Koleś miażdzy Amella charyzmą". Odpalam oczywiście Banshee. Kolega tak ogląda, jednym okiem spogląda na telefon, drugim na ekran. Ja komentuję z satysfakcją poszczególne sceny, lecz kolega gasi mnie obojętnością. Aż nagle dochodzimy do momentu, gdzie banda osiłków rzuciła się zlać nowego szeryfa, który miał zostać stróżem prawa dopiero od jutra, więc mogą go jeszcze bez większych konsekwencji przetrzepać. "Cieszę się, że dostrzegłeś tą prawidłowość" - rzucił główny bohater na ekranie, a ja się rozpływam nad tą fenomenalną grą aktorską, aż puściłem jeszcze raz tą scenę i...

Nagle kolega wybucha: "PRZECIEŻ TO ANTHONY STARR"! Cały blok usłyszał jego zachwyt. "Tak, to Anthony Starr, genialny aktor, genialna charyzma jakiej nie ma Amell" - rzuciłem. Kolega wypierdolił gdzieś telefon, już mu nie był potrzebny, bo tak się przejął, że powtarzał tylko w kółko "Anthony Starr, to Anthony Starr, to Anthony Starr..." - nakręcony jak karuzela nie mógł uwolnić umysłu z nagłej ekstazy w którą wpadł z nizin umysłowych. Okazało się, że kolega miesiąc wcześniej oglądał nowy serial z Anthonym Starrem, nie znany u nas, ale na Zachodzie całkiem doceniony. Po sprawdzeniu go w wyszukiwarce i zachęcony charyzmą Anthonego Starra, zdecydowałem się wykupić na miesiąc usługę Amazon Prime, która w Polsce była półoficjalnie. Kosztowało to jakoś niecałe 30 zł/mc, więc nie majątek. Nawet pierwszy miesiąc był za free. I zamiast oglądać Banshee to spędziliśmy następne kilka godzin na maratonie The Boys. Wtedy był tylko pierwszy sezon, ale był on i tak dużo lepszy niż większość syfu dookoła (Arrow czy śmieciowe już wtedy MCU). I tak, Anthony Starr robi robotę. Dziwne, że Marvel bądź DC go nie ściągnęły. Jako nowy Green Arrow, albo Ghost Rider zrobiłby robotę.