Ja nie dałem rady skończy Banshee, bo odpadłem gdzieś w połowie finałowego, skróconego 4. sezonu.
(...)"Banshee"*, bo niby są tam "policjanci i złodzieje", ale to już jest bliższe zwykłego akcyjniaka, raczej trudno w nim o coś głębszego. Jest nawet dużo głupszy od The Shield, co może się wydawać dziwne gdy tam narzekałem na realizm, ale gdy brak realizmu jest nadrabiany świetnymi scenami akcji, pojedynkami, budowaniem postaci to ja jak najbardziej daję okejkę. I pierwszy odcinek Banshee jest bardzo reprezentatywny dla całego serialu, więc nie ma sytuacji "spokojnie, zaraz się rozkręci", jak sprawdzisz to po pilocie szybko poznasz czy ci podejdzie czy nie. Tylko ostrzegam, że w ostatnim sezonie zalicza spory spadek, bo najgorsza postać poboczna i jej wątki wychodzą na pierwszy plani z jednej strony dużo czasu jest jej poświęcone, a z drugiej jakby czasu brakuje na satysfakcjonujące zakończenie dla fajniejszej ekipy.
(...) Banshee nie udaje że chce się bić o miejsce na podium top seriali, prosta rozrywka z ponadprzeciętną, w kontekście telewizji ogółem, dawką przemocy i seksu. Jakbym miał się przyczepić to raził mnie nieco budżetowością, no i jednak ustępuje w moich oczach nawet tej "drugiej linii" (te seriale półkę niżej od top HBO itp.), w Banshee jest oczywiście dużo więcej akcji, ale samo wykonanie, scenariusz czy dialogi nie sięgają do w pewnym stopniu zbliżonego Justified(...)
Jak zgadzam się, że produkcja nie pretenduje do niczego innego niż bycie czystą rozrywką tak nie bardzo rozumiem zarzut dot. "budżetowości". Jakie braki można mu zarzucić w kontekście małomiasteczkowej historii? Bo o ile na kwestiach produkcyjnych się nie znam o tyle pod względem jakości nie raził mnie ani przez chwilę. Co więcej - mocno doceniam, że tam się praktycznie wszystko dzieje w plenerach i jakichś "byle jakich" wnętrzach (bo jakie miałyby się znaleźć w dziurze zabitej dechami). Poza tym akcja w pewnej chwili przenosi się doObsuwą w przypadku "Banshee" wydaje mi się być fakt, że w trzeciej i czwartej serii antagoniści nie są jakoś szczególnie porywający, ale ponownie - to są wszystko małomiasteczkowe konflikty i rozróby.
Jedyny tak naprawdę minus to ewidentnie fabuła ostatniej serii.
(...) z tą budżetowością to albo ją widzisz, albo nie - jeśli nie rzuciło się w oczy to przecież lepiej.
Banshee to żadne ekstremum, każda produkcja ma ograniczone fundusze, te produkcje jakie oceniam wyżej (argumentując dlaczego plasuję Banshee w innym miejscu niż @Danio) mają/miały po prostu większy lub lepiej rozdysponowany budżet.