Od czego zacząć? Od roli Captain Marvel, wydawało mi się że jej rola będzie większa. W filmie w pierwszej części jest katalizatorem połączenie żelaznej szóstki Avengers, w końcówce niczym ogień zalewa niebo i armię Thanosa. Tak nowa ikona MCU ratuje Starka z otchłani kosmosu. Zaskoczenie? Nie bardzo. Ale wyjście racjonalne. Powrót Iron Mana przysparza pierwsze emocje, ponieważ jego zachowanie zwiastunie ogromne zmiany. Stark w końcu spełnia marzenie swojej ukochanej i jako JEDYNY odnajduje się w świecie po pstryknięciu. Sceny z jego córeczką są urocze.
Hawkeye. Miło ponownie było zobaczyć łucznika na wielkim ekranie. Do niego należy rola wprowadzenia elementów klimatu bezradności i niewiedzy. Jego strata jest nie do opisania. Wszyscy. Cała rodzina. Znikają.
Ant-Man. Pierwszy objaw i punkt zaczepienia planu odbicia kamieni nieskończoności. Jego powrót motywuje bohaterów do podjęcia wyzwania, raz jeszcze. Z wszystkich sił. Popycha również Starka do zrealizowania kolejnej rzeczy z tzw. niemożliwych. Podróż w czasie.
Pierwsza bitwa. Rozlicznie pierwszego pstryknięcia. Pierwsze zaskoczenie. Tytan sam niszczy kamienie i wydaje się że jest to krok ostateczny, aby jego plan pozostał niezagrożony. Thor dokonuje swojej zemsty, ale jest ona całkowicie bezwonna i pozbawiona smaku.
Druga część filmu. Najsłabsza. Raz duszna pod względem klimatu, bohaterowie starają się uporać z porażką (kolejną). Następnie trochę przepakowana marvelowskim humorem. Jak wam się podobał zabieg z Thorem? Było sporo śmiechu, ale zabieg lekko kontrowersyjny. Dumny Bóg Piorunów zdegradowany do roli pijaczyny z piwnym brzuszkiem. No ciekawe jak to ludzie odbiorą...
Podróże w czasie. Kilka ekstra scen, jak pojedynek obu Kapitanów Ameryk czy spotkanie ojca z synem. Domykanie klamrą wielu wątków poruszanych we wcześniejszych filmach mcu. Świetnie rozpisany dialog Starków. Jednak z wielu stron mocno naciągany i właśnie przepakowany humorem. Tempo filmu spadło, a raczej klimat. Więcej zabawy zamiast poważnej rozwagi i stąpania twardo na ziemi.
Użycie kamieni. W tym momencie zadałem sobie pytanie, czy to aby wszystko nie poszło za łatwo. Pach cofnięcie w czasie, trochę bijatyki i pach rękawica w pełnej krasie.
Hulk. Po raz kolejny Marvel strollował w trailerze postać Bannera/Hulka. Heh, Hulk odżył i przeżył największą metamorfozę w mcu.
Nebula. Istotna postać. Wywołuje najwięcej zamieszania i jest powodem największej inwazji na Ziemię w historii.
Kluczowe momenty. Obłąkany Tytan, plan Thanosa zmienia się. Wymazanie połowy populacji okazuje się niewystarczające, nadszedł moment na zniszczenie wszystkiego co pamięta stary okres. I stworzenie wszystkiego od początku. Niczym Bóg. Tylko czy nie prościej byłoby, ale ludzie po prostu zapomnieli? Wszyscy?
Inwazja i posiłki. Finał. Nieprawdopodobne sceny jedna po drugiej. Na arenę wkraczają wymazani. Czarna Pantera. Doktor Strange. Spider-Man. I spólka, a razem z nimi wojownicy Wakandy, Asgardu i całej reszty. Bitwa o wszystko. Czuć w niej klimat. Bez półśrodków bohaterowie uderzają aby zabić, bez zastanowienia. Gwałtownie niczym młot. A raczej oba młoty. Kapitan Ameryka w końcu staje się godny broni Thora i w szaleńczym boju naciera na Tytana. Iron Man, później Thor, a na końcu Cap wszyscy są bliscy śmierci. Thanos jest po prostu za silny i chwała za to. Nie ma drogi na skróty. Czystą siłą Ziemianie tego pojedynku nie wygrają.
Nowy Iron Man. Pepper Potts. Aktorka odżyła niczym feniks z popiołów i wygląda na to, że po kilkunastu latach stanie się integralną częścią Avengers. Na sali kinowej zapanowała euforia.
Kolejne pstryknięcie. Katem okazuje się być Tony. Ziemia zostaje uratowana, a Stark nie posiadając fizycznych udoskonaleń nie wytrzymuje mocy rękawicy i umiera na rękach Pepper i Petera. Koniec godny mistrza, łezka zakręciła się w oku. To nie tak, że to jakaś innowacja, zaskoczenie. Ale po tylu latach, emocje panujące w kinie były ogromne, muzyka cisza po bitwie wprowadziły naprawdę poważny ton.
Czarna Wdowa. Pierwsza ofiara. Ikona poświęcająca ciało w celu skompletowania kamieni. Za wszelką cenę. Te słowa sprawdzają się najwyraźniej w tym kontekście. Za wszelką cenę.
Steve Rogers. Drugi czołowy Avenger odchodzi na zasłużoną emeryturę. Jednak bracia Russo dali mu możliwość zdecydowania w jakich okolicznościach to nastąpi. Sam Wilson otrzymuje tarczę i od tej chwili on będzie Kapitanem Ameryką. Nie Bucky. Sam Wilson.
Jedna możliwość. Słowa Doktora spinają ostatnią klamrę. Jego wejście jest największym tąpnięciem w Endgame. Strasznie spodobał mi się sposób w jaki wezwał posiłki.
Thor w kosmosie? Czyżby nowy skład Strażników Galaktyki? To może być ciekawe.