Nie wiedziałem czy pisać o tym w wątku o Batmanie, czy może w wątku o Mucha Comics (tego drugiego zdecydowanie wolałbym uniknąć, bo nie podoba mi się trwające w nim od miesięcy linczowanie tego wydawnictwa i nie chcę dokładać do tego swojej cegiełki), więc niech będzie tutaj. Z góry przepraszam jeśli temat był już poruszony - ja się z takową analizą w sieci nie spotkałem i do tej pory o tym fancie nie wiedziałem, więc piszę to dla osób takich, jak ja.
No więc, pisząc recenzję
The Long Halloween z DC Deluxe sięgnąłem ponownie po swoje wcześniejsze wydania, tj. od Muchy i z WKKDC. Napisałem w niej:
"Mam wrażenie, że kioskowe kolekcje nie mają w naszym kraju najlepszej reputacji, ale muszę przyznać, że to wydanie pod wieloma względami wygrywa z konkurencyjnym Muchy (...). Od razu zaznaczę, że nie jestem fanem kolekcji, nie zbieram ich (mam tylko kilkanaście egzemplarzy, które dostałem, lub kupiłem z różnych powodów) i nie zamierzam ich bronić, bądź przekonywać kogoś że zawsze są super i wow. Po prostu, w tym konkretnym przypadku wydanie z kolekcji za 79,98 zł
JEST lepsze od wydania Muchy za 149 zł.
Podkreślę też, że nie chcę aby to brzmiało jak hejt wydania Muchy z 2013 roku. Czuję do niego spory sentyment, było jednym z pierwszych komiksów HC jakiego kupiłem, czytałem je trzykrotnie, uważam że ma super okładkę i ogromny plus za numerację stron (jako jedyne wydanie w PL)! Jednak pod wpływem krytyki jaka wylała się na Muchę w ostatnich miesiącach uznałem, że zerknę jak to wyglądało u nich z jakością druku/materiałów 10 lat temu. Co się okazało? Dopóki ktoś nie zwrócił uwagi wskazując na podobne wady innych komiksów palcem i dopóki nie otworzyłem obu wydań obok siebie, dopóty nie zwróciłem uwagi jak
źle było to wydane.
Co było takie "złe"? Niestety prawie wszystko (powiedzmy że papier był okej). Albo materiały jakie otrzymała Mucha od DC były spieprzone po całości, albo coś nie tak poszło w druku. Ich wydanie ma gorszy kontrast (czernie nie są tak czarne jak u konkurencji), o wiele mniej nasycone kolory (to akurat nie jest dla mnie minusem, bardzo lubię taki trochę wypłowiały klimat, ale fakt faktem, że nie tak to powinno wyglądać) i cały Armagedon jasnych linii/obwolutek wokół kształtów, których być nie powinno. To przypomina efekt wyostrzenia obrazu jaki widzimy na zdjęciach, lub na skopanych remasterach filmów na Blu-ray.
Na początek próbka. Dwa zdjęcia (wszystko cykałem w ciągu kilku minut tym samym smartfonem przy podobnym świetle, więc mam nadzieję, że fotki nie zakłamują zbytnio tego, o czym będę pisał), po lewej Mucha, po prawej WKKDC:
Widzicie różnicę w nasyceniu barw po prawo od Batmana (kolory u Muchy mają taką kropkowaną fakturkę jak w starych komiksach, w WKKDC są gładkie) i tę jasną linię przy krawędzi jego głowy? To niestety jest standardem w przypadku jakichś 90% stron komiksu. Czasami jest to drobnostka, ledwie dostrzegalna...
... innym nie da się tego nie widzieć:
^ Na ostatnim porównaniu nawet po krawędzi okienka z tekstem i panelach widać, że coś jest nie tak.
Niekiedy "pikseloza" oczywiście nie jest winą Muchy, taka już specyfika koloryzacji tego komiksu z 1997 roku. Dobrze to widać na kadrze z Alfredem, gdzie w każdym wydaniu widać pikselowe "schodki" przy jego cieniach...
...albo na tym Batmanie (zwróćcie szczególną uwagę na jasne plamy na jego pelerynie i masce):
W wydaniu WKKDC też czasami wkradają się jaśniejsze obwoluty wokół bohaterów...
... no ale nie TAKIE COŚ jak na Batmanie poniżej:
Mam jeszcze sporo zdjęć, ale chyba powyższe wystarczą, żeby zobrazować problemy wydania Mucha Comics. WKKDC wygrywa jeszcze pod dwoma względami - okładki zeszytów zajmują w nim całe strony (u Muchy były miniaturami w czarnych ramach), a także dodanymi do rozdziału czwartego, wykończonymi przez Tima Sale’a w roku 2006 dwoma stronami bonusowymi, o których u Muchy mogliśmy przeczytać jedynie w skromnych materiałach dodatkowych na samym końcu (te dwie strony są obecne również w wydaniach Egmont). Dziwne, że już Mucha ich nie uwzględniła w komiksie, przecież swoje wydanie robili kilka lat później i to z wydania z 2006 roku brali okładkę.
Jeszcze dwie sprawy. Tak wygląda wnętrze okładki wydania Muchy (front i tył):
Długie Halloween od Comics Flying Circus miało te kartki z kalendarza spolszczone i wyglądało to bardzo dobrze. Fanom się udało, a profesjonalnemu wydawnictwu już nie?
Trochę słabo.
Ostatnie:
W oryginale jest:
I. DON'T. HAVE. TIME. FOR. THIS! Pan Tomasz Sidorkiewicz postawił na wariant obecny powyżej (w DC Deluxe usunięto pierwszy dymek w trzema kropkami). Dziwi mnie, że nie wykorzystano wszystkich 5 dymków, przecież jaki byłbym problem, gdyby w pierwszym dać
JA? W normalnej rozmowie to "ja" pewnie brzmiałoby dziwnie, ale przecież przy tak recytującej słowo po słowie Selinie w trakcie starcia nie widziałbym w tym nic niewłaściwego. Comics Flying Circus postawiło na jeszcze inną opcję, u nich jest: NIE MAM
TERAZ NA TO CZASU!
Podsumowując - tak, czasami kolekcja za mniejsze pieniądze z panoramą na grzbietach potrafi być wydana zdecydowanie lepiej od albumu z komiksowego wydawnictwa. I owszem, jeśli ktoś się zastanawiał czy czwarte wydanie
Długiego Halloween w naszym kraju było potrzebne, lub od początku hejcił pomysł kolejnego wydania tego samego tytułu (piję do wiadomego komentarza ze sklepu Gildii), to powyżej macie dowody na to, że było potrzebne (nie tylko ze względu na to, że poprzednie trzy dostępne były jedynie na rynku wtórnym za chore kwoty).
I to by było tyle ode mnie
Mam nadzieję, że moje powyższe zdjęcia i przemyślenia pomogą komuś w podjęciu decyzji, które wydanie TLH postawić na półce.