Kilka osób skomentowało to (dla mnie) kuriozalne oburzenie dużo sensowniej ode mnie, dlatego nie będę się więcej odzywał. Napiszę jeszcze tylko dwie rzeczy:
1. Decyzja o użyciu feminatywów jest w 100% moja własna. Tekst przeszedł oczywiście redakcję, ale poprawki były śladowe, a więc czytacie w zasadzie 1:1 to, co napisałem po polsku na podstawie tekstu Byrne'a (bo właśnie na tym polega przekład). Mieszanie do tego redaktorek jest nieporozumieniem, a wysnuwanie teorii spiskowych o feminatywnym lobby trąci paranoją spod znaku Korwina i Macierewicza. Litości.
2. Zdumiewa mnie, naprawdę mnie zdumiewa, że akceptując w języku takie pary jak choćby gospodarz - gospodyni, sprzedawca - sprzedawczyni albo, nie wiem, rolnik - rolniczka, można tak alergicznie reagować rejtanen na gość - gościni. Szczęka na podłodze. 🙂
Kilka argumentów już w tej dyskusji padło, myślę że jednak umyka wszystkim istota problemu. Bo problemem nie jest to, że język polski kogoś dyskryminuje. Gdyby tak było, to w ogóle nie byłoby żeńskich odpowiedników zawodów, ewentualnie byłyby tylko takie, które wykonują wyłącznie kobiety.
Problem z wyrazem "gościni" polega na czym innym.
Jeszcze za moich czasów szczenięcych, gdy błędów ortograficznych nie dało się unieważnić zwykłym zaświadczeniem, jedna z nauczycielek powiedziała nam, że najłatwiej ustalić przez jakie u czy żet wyraz ma być napisany w prosty sposób. Wystarczy napisać to słowo na oba sposoby. Ten który wygląda ładniej, jest poprawny. Zawsze mi się to sprawdzało.
Na tym właśnie polega problem ze słowem "gościni", "szpieżka" czy "ministra". To są po prostu brzydkie słowa, one nie smakują, kaleczą język, śmieszą, irytują, denerwują. One wręcz obrażają kobiety, bo odejmują powagę zawodom, które te panie wykonują. Za kilkanaście lat nikt nie będzie o nich pamiętał, taką mam przynajmniej nadzieję.
Cała reszta (kwestia że wprowadza się te feminatywy na siłę itp.) to didaskalia. Gdyby te słowa dobrze brzmiały, to by się natychmiast przyjęły i były powszechnie stosowane.
Dlatego ustosunkowując się do tekstu Pana tłumacza - wybrał Pan złe rozwiązanie, bo to tłumaczenie jest nieestetyczne. Można powiedzieć, że Pan ośmieszył Panią She-Hulk, która mogła być poważnym gościem, a została śmieszną gościnią.
Co do feminatywow - sam czasem uzywam (psycholozka, sedzina), czasem tez slysze u innych.
Sędzina to żona sędziego, spotykam się z tą formą niezbyt często. Powszechnie stosowaną formą jest pani sędzia, jeśli w ogóle jest potrzebne wskazywanie płci. Równie często mówi się po prostu sędzia.
Tak, wiem że różne słowniki dopuszczają formę sędzina na określenie sędzi. Ja piszę o tym co ma miejsce w praktyce.