Przepraszam, ale mylisz pojęcia.
Cena okładkowa uwzględnia marże pośredników i sprzedawców końcowych, a nie jakieś "rabaty".
Księgarnie, szczególnie specjalistyczne, biorą towar bezpośrednio od wydawców, czyli pomijają element łańcucha dystrybucji, którym są hurtownie. Dzięki temu mogą zejść z ceną o wysokość tego elementu składowego.
Zamrożenie ceny okładkowej na rok nie spowoduje obniżki ceny, bo wszystkie składniki pozostają bez zmian.
Pozornie zyskują na tym niezależne i specjalistyczne księgarnie, bo "rabat" zostanie w ich kieszeni, ale realnie, stracą na konkurencyjności względem dużych sieci, które takich rabatów nie oferują. Do tego dochodzi ograniczenie koszyka kupujących i znaczący spadek zbytu komiksów premierowych, co bardzo mocno, wręcz destrukcyjnie uderzy w mniejsze wydawnictwa, czyli m.in. większość komiksowych.
QED
jeśli jest tak jak prawi Turu, to rzeczywiście będzie problem, gdy ktoś w końcu przepchnie taką ustawę.
ja to widzę trochę pod innym kątem. mianowicie...
sytuacja, w której tkwimy od lat (czyli wysokie ceny okładkowe vs zwyczajowe bardzo duże rabaty w internecie) jest dla mnie nienormalna i to mocno. w ten sposób nie zachęcimy nowych czytelników, oni od razu widzą ogromny świecący neon: UWAGA! BARDZO DROGIE HOBBY, ZASTANÓW SIĘ 5 RAZY ZANIM W TO WEJDZIESZ. (oczywiście istnieją o wiele droższe hobby, ale to nie zmienia faktu, że mogłoby być taniej dla wszystkich. jak?
i by odpowiedzieć na takie pytanie to trzeba albo dobrze znać rynek i wszystkie niuanse, albo trzeba mieć wysokie poczucie własnej mądrości ludowej (to nie przytyk do kogokolwiek).
ja nie wiem. myślę, że można w dłuższej perspektywie obniżyć ceny okładkowe, co spowoduje napływ nowych klientów, zwiększenie nakładów, a w perspektywie też spadek kosztów. niezależnie od tego spadną też koszty licencji (która podobno liczona jest od wartości ceny okładkowej x nakład)
i nawet, jeśli mówicie, że się nie da (bo koszty magazynowania, pośredników, księgarni), to do końca nie wierzę, bo jednak istnieje kanał, w którym zainteresowana większość komiksiarzy kupuje, czyli internetowe sklepy specjalistyczne i dyskonty.
wobec powyższego - duże wyzwanie dla wydawców, by tak zorganizowali sprzedaż, żeby się jednak opłacało, a przy okazji by zwiększać wolumen sprzedaży. łatwo nie będzie, ale tkwienie w chorej rzeczywistości też nie jest dobre.
i teraz garść moich "mądrości ludowych":
- zrezygnować z dystrybucji kanałami przez wielu pośredników (np. hurtownie->empik) - komiksów kupowanych prawie wyłącznie przez obeznanych czytelników (tj. drogie integrale, ekskluzywne wydania wielkoformatowe itp)
- do empików, kiosków, biedronek itp. rzucić tanie wydania, czyli pojedyncze albumy, w szczególności dla dzieci i młodzieży. przy okazji w tych wydaniach reklamować pozycje niedostępne w szerszej dystrybucji.
Może jestem naiwny, ale sądzę, że wtedy rynek sam ustaliłby realne ceny okładkowe tych komiksów, które byłyby poza tą drogą dystrybucją.
Sytuacja obecna, w której sami siebie oszukujemy, że kupujemy 40% taniej niż inni, jest niezdrowa i wymaga naprawy, ale rzeczywiście: śmiem wątpić, że jakakolwiek ustawa w polskim parlamencie - zmieni tę sytuację na lepszą dla szarego czytelnika. Zbyt silne i nachalne działania