Ale mnie odmłodziłeś :O Dzięki!
Gdybym kupował dzień w dzień, od szóstego roku życia, to miałbym jakieś 17K.
Tyle, że nie doczytałeś (który to już raz?), publikacje komiksowe, czyli wszystko, kilkustronicowe zinki, wydawane na ksero i wielkie „cegły”. I nie upieram się przy tym 10K, po prostu nie wiem ile mam, kilka lat temu było ponad 7K, może mam 8K albo 8,5K? Nie o to chodzi w moim wpisie. 
Doczytałem, wiem że liczą się zinki oraz omnibusy, dlatego można to uśrednić, bo omnibus może zawierać 20 zeszytówek, nie ma sensu tego rozkładać na czynniki pierwsze. Istotne jest to, że licząc nawet tą średnią, to z pełną powagą można to nazwać kolekcjonowaniem, a może nawet nałogiem.
I teraz idąc dalej, pytałeś:
Powiedz mi, jak z takiej perspektywy mam się odnieść do sytuacji, w której ktoś próbuje zapełnić sobie ekspresowo półki i nagle orientuje się, że nie ma wystarczających zasobów finansowych? I zaczyna narzekać, że jest za drogo?
Czym jest dla Ciebie ekspresowe zapełnianie półek? Bo dla mnie, to Ty zapełniasz je ekspresowo od kilkudziesięciu lat. Sam kupuję regularnie komiksy od kilku lat, miałem bardzo dużo do nadrobienia. Aktualnie zakupy się ustabilizowały, zwolniły, teraz eksperymentuję, sięgam po coś, żeby sprawdzić, czy to dla mnie. Ale nawet w okresie "zapełniania półek", moja średnia komiksów na dzień, nie dorównywała twojemu "zbierane mozolnie i cierpliwie". Także widzisz, to jest zupełnie subiektywne odczucie, chociaż tak jak wspomniałem, powyżej jakiejś liczby pozycji można obiektywnie stwierdzić, czy ktoś ma dużą kolekcję, opierając się chociażby na statystyce.