Uprzedzony Waszymi wpisami otworzyłem natychmiast po odebraniu paczki.
Komiks sprawia wrażenie faktograficznego zapisu wydarzeń prowadzących do lądowania na K.
Po szybkim przejrzeniu kojarzy mi się trochę z Bonneville Marvano - dużo ilustrowanych faktów.
Co do rysunku trudno krytykować - wydaje mi się, że Hugaulta nikt tu nie obiecywał. Taki jest po prostu styl rysownika i tyle. Duże kadry, szczegółów tyle, żeby zmieścić sie w komiksie realistycznym. Rzeczywiście grube kontury miejscami.
Wad wydawniczych, przesunięć kolorów czy fałd nie zauważyłem.
Ogólnie odetchnąłem z ulgą, bo bałem się, że jako fan tematów kosmicznych rzuciłem się na to nieco bez wcześniejszego researchu, przez co zyskałbym kandydata na zawód roku, ale chyba nie będzie źle.