Ja to widzę tak: Konsumenta nie musi obchodzić kto i jak wysoko w drabince zawinił: sklep/drukarnia/polski wydawca/oryginalny wydawca.
Produkt jest skopany? Jest.
No więc reklamuję w miejscu zakupu i reszta mnie nie obchodzi.
Dalej to już idzie według hierarchii:
Sklep reklamuje u polskiego dystrybutora/wydawcy.
Wydawca jak twierdzi, że winny jest oryginalny wydawca niech reklamuje u niego i dochodzi swoich praw.
Niewykluczony jest scenariusz, że oboje są współwinni: Glenat wysłało omyłkowo złe pliki a Scream nie zauważyło i nie raczyło wrócić do nich po poprawione.
Większa wina jest po stronie Scream mimo wszystko, bo "widziały gały co brały".
Jak się nie ma Quality Control, to tak to się kończy.
Edytor nie zauważył jak edytował, że pracuje na krzywych plikach? Nikomu nie przyszło do głowy zapytać się Glenat, "ej, czy te pliki są aby ok?"
Tłumaczenie, że niby "się pytali" to ściema, chyba że ujawnią korespondencję, że takowa faktycznie miała miejsce. A jeśli się pytali to w zły sposób, bo pełne kadry muszą istnieć skoro Glenat ma na stronie swojej oraz poprzednie wydania miały.
Co by nie było, ja jako konsument nie muszę być tym, który zapłaci za czyjś błąd.
Reklamacja jak najbardziej zasadna.