Mało jest tych, którzy radzą sobie z interiorem. Większość nawet nie zamierza podjąć takiej próby. Najświeższa taka próba, to Momoko i jej Demon Days. Możesz sam ocenić czy daje radę.
Zgadza się. To są w większości pojedyncze jednostki: D. Finch, G. Frank, S. Segovia i kilku dosłownie innych. Osobiście nie mam z tym problemu o ile autor interioru jest w miarę dobrany i stara się trzymać poziom. Takie standardy tego rynku. To nie to co Europa czy Japonia. Tam to jest przemysł
Ale mi to odpowiada. Zeszyty z USA kupuję dla okładek właśnie. Do czytania mam trejdy.
PS: mam chłopaki nadzieję, że nikogo nie uraziłem tym wpisem wyżej o fanach wariantów Marvela. Z literówką w nazwisku jednego z ulubieńców na dodatek
Sam mam tak pół na pół zeszytów DC/Marvel, choć w przypadku tego drugiego to dużo wnoszą dla mnie serie typu Star Wars, Conan czy od niedawna Alien (kurcze - kiedy ten Predator wreszcie!).