Dodam dwa słowa retrospekcji do "Inicjacji" Marcina Pryta.
Rok 2005. Regularnie uczęszczam do łódzkiej wypożyczalni kaset/płyt "Charlie" na Piotrkowskiej. Mają sporo klasyków - Kurosawę, Pasternaka, Tarkowskiego, Howarda Hawksa. Na niektóre się zapisuję, a przy okazji gadam z bardzo kumatym obsługującym - Marcinem. Rozmowa schodzi na komiksy. Jestem wówczas nuworyszem - kilkanaście lat wcześniej odpuściłem sobie Thorgale i Semici, ale już poznałem Strażników, Bilala, Kaznodzieję i nieco na oślep zgłębiam temat. Marcin pożycza mi więcej Bilali, więcej Moora, Mausa, jakieś zinki. Ma ogromną wiedzę w temacie. A potem nagle wypożyczalnia się zamyka.
Nie ma mediów społecznościowych, nie ma jak utrzymać kontaktu, zostaje #smuteczek.pl
Osiemnaście lat później Michał Arkusiński wydaje w Mandioce "Historie środka", adaptując na komiksy kilka moich tekstów, I nie tylko moich - m. in. Marcina Pryta, które to nazwisko nic mi nie mówi. Spotykamy się dopiero na spotkaniu autorskim na MFKiG.
Noż k***a! Toż to Marcin z wypożyczalni! Znów kumple.
Taka anegdotka - klamra. A autorskiego komiksu Marcina jestem bardzo ciekaw, bo jego undergroundowy sznyt rysowniczy połączony ze storytellingiem, który można poznać na płytach "19 wiosen", obiecuje doznania niebanalne, drapieżne, post-punkowe i skorelowane z rzeczywistością jak w najlepszych filmach, o których kilkanaście lat temu gadaliśmy godzinami
