Wygląda na to, że na naszym rynku przestaje się opłacać brać pierwsze wydania. Mówię to oczywiście nieco ironicznie, bo wiadomo jak jest z dodrukami itd. Ale to przeradza się w jakiś trend. Tutaj Mucha, gdzie indziej swój własny standard wyznacza Scream ze swoim "wydaniem drugim, powtórnie skopanym, ale inaczej", Studio Lain - jak już coś wydadzą, to mamy tam stały trend z tym "najbardziej uznanym w środowisku redaktorem", Kurc ostatnio dołączył do stawki, bo w "Imperium Triganu" pojawiły się podobne kwiatki, czego wcześniej o tym wydawnictwie raczej nie można było powiedzieć. Czego to jest efekt: gonienia z terminami, robienia dla wydawcy tak sobie, bo psie pieniądze, o co tu chodzi?
W rezultacie coraz częściej poważnie zastanawiam się, czy za taki produkt warto wykładać banknot z Jagiełłą i Kaziem Wielkim - niejednokrotnie już po zniżce.